Jerzy Owsiak budzi skrajne emocje - część uwielbia go za charytatywną działalność, której poświęcił swoje życie, a część (głównie związana z konserwatywną prawicą) ma mu za złe liberalne podejście i rock'n'rollowy styl życia, który najlepiej wyraża instytucja Przystanku Woodstock. Prawica z pasją podchodzi do opowiadania o rzekomych nieprawidłowościach w działaniach WOŚP, których dotąd nikt jednak nie potwierdził.
Szukanie haków na Owsiaka często prowadzi do absurdalnych sytuacji, jak ta, którą musiał zajmować się niedawno sąd we Wrocławiu. Pewien mężczyzna, który kilkukrotnie już widywał się z aktywistą na salach sądowych, pozwał go za przekleństwo, jakie usłyszał z jego ust w internetowej relacji ze spotkania autorskiego, na którym gościem był pan Jerzy.
Czuję się niewinny i współczuję policji, że musicie się państwo takimi rzeczami zajmować - mówił przed sądem cytowany przez tvn24 Owsiak. Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieście poniekąd zgodził się z tokiem myślenia społecznika i umorzył sprawę. W uzasadnieniu można było usłyszeć, że zorganizowane w konkretnej sali spotkanie, na które przyszli ludzie posłuchać Owsiaka, ciężko uznać za miejsce publiczne.
Owsiak, któremu towarzyszyła żona, nie krył łez wzruszenia, a po wyjściu z sądu zgromadzonym fotoreporterom pokazał znak victorii.