Miesiąc temu Jolanta Pieńkowska stała się oficjalnie najbogatszą Polką. Wyszła za miliardera Leszka Czarneckiego i zaczęła latać do pracy odrzutowcem. W tym czasie trwała już jednak bessa. Jej mąż od początku roku "zbiedniał" już o 6 miliardów złotych.
On sam twierdzi jednak, że nic nie stracił. W wywiadzie z Polityką chwali się, że jego pieniądze są zupełnie bezpieczne, a światowy kryzys finansowy uderzył w jego finanse tylko "wirtualnie":
Tak naprawdę nie straciłem ani złotówki, ponieważ swoich akcji nie kupowałem na giełdzie. Przed rokiem miałem 395 mln akcji Getin Holdingu, teraz też je mam. Moje prywatne straty są więc wirtualne, ale zyski realne. W ostatnim kwartale zarobiłem 90 milionów złotych, gdyż kontrolowane przeze mnie firmy przyniosły spore zyski. Mógłbym sobie te pieniądze wypłacić jako zaliczkę na dywidendę.
Milion złotych dziennie. Pozazdrościć. W tym kontekście warto docenić skromność Pieńkowskiej, która jeździ tylko BMW Z4:
(Zdjęcia pochodzą z serwisu Autokrata.pl.)