24 lipca cały świat wstrząsnęła niespodziewana wiadomość o przedawkowaniu heroiny przez młodą piosenkarkę, Demi Lovato. Amerykanka przez lata zmagała się z zaburzeniami odżywiania, uzależnieniem od używek i depresją, o czym mówiła publicznie, przy okazji aktywnie wspierając organizacje walczące z narkomanią wśród młodzieży. Po sześciu latach abstynencji gwiazda wróciła do nałogu, zażywając na imprezie niemalże śmiertelną dawkę narkotyku. Jak się później okazało znajomi zaaplikowali nieprzytomnej Demi narcan, czyli lek odwracający działanie substancji, po czym uciekli z z jej rezydencji. Nieprzytomną Lovato reanimował ochroniarz wokalistki, tym samym ratując jej życie.
Zobacz:Życie Lovato uratował ochroniarz? "Asystentka ją znalazła i zaczęła krzyczeć, że Demi nie żyje"
Jak podaje HollywoodLife, Demi była zdruzgotana, gdy dotarło do niej, że była o krok od śmierci.
Demi popłakała się, gdy dowiedziała się, że prawie umarła - donosi portal. Ona kocha swoje życie dlatego od razu zdecydowała, że po wypisaniu ze szpitala uda się na odwyk. Piosenkarka nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, dopóki rodzina nie wytłumaczyła jej do czego mogła doprowadzić jej bezmyślność. Demi przyznała, że potrzebuje pomocy i zrobi wszystko, żeby wyjść na prostą.
Według portalu tym, co najbardziej gnębi Lovato, jest fakt, że zawiodła swoją rodzinę.
Demi jest przerażona wymiarem krzywdy, którą wyrządziła swojej rodzinie - podaje źródło. Ona kocha swoich bliskich i nigdy umyślnie nie chciałaby nikogo z nich skrzywdzić. Bez przerwy ich przeprasza.
Podobno były chłopak 26-latki, Wilmer Valderrama, dosłownie nie odchodzi od łóżka gwiazdy w szpitalu Cedars-Sinai.
Demi jest przykro, że sprawiła tyle bólu Wilmerowi i jest zdeterminowana poczuciem winy, by jak najszybciej znowu stanąć na nogi. Lovato przysięgła każdemu i przede wszystkim sobie, że już nigdy nie sięgnie po używki.