Jan Borysewicz, gitarzysta, kompozytor i wokalista, od 38 lat związany z zespołem Lady Pank, zapisał się w historii polskiego show biznesu, można powiedzieć, wielowymiarowo.
Dla wielu fanów Janek zawsze pozostanie symbolem rock’n’rollowego stylu życia, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Muzyk wprawdzie pięć lat temu zapowiedział, że rzuca alkohol i podobno nawet udaje mu się dotrzymać słowa, ale zanim podjął taką decyzję wydarzyło się to i owo.
Na koncercie z okazji Dnia Dziecka w 1986 roku zaprezentował publiczności swojego penisa, na koncercie świętującym wejście Polski do Unii Europejskiej wraz z kolegami z zespołu wulgarnie zwyzywał delegacje Holandii, Francji i Niemiec, a podczas występu w Aleksandrowie Łódzkim kopnął jednego z fanów.
Czarę goryczy przelała awantura na pokazie mody Ewy Szabatin, gdy Borysewicz próbował cichaczem zwinąć butelkę whisky, a następnie pobił się z ochroniarzem, który chciał mu to uniemożliwić.
Krótko później córka muzyka, Joanna B., trafiła do aresztu za zmuszanie Polek do perwersyjnego seksu z arabskimi szejkami w Dubaju. Stręczycielski biznes prowadziła razem z mamą, byłą żoną Janka. Podobno zresztą muzyk o wszystkim wiedział.
Muzyk, który w kwietniu skończył 63 lata, udzielił właśnie magazynowi Playboy wywiadu, w którym wspomina swoją burzliwą przeszłość. Jak wyznaje, w jego życiu było dużo seksu, jednak nigdy nie korzystał z propozycji składanych przez kobiety, które same pchały mu się do łóżka.
Nie spałem nigdy z fanką - zapewnia. Mogłem spać z toną dziewczyn. Dostałem tysiące listów, propozycji matrymonialnych, propozycji seksu bez zobowiązań. Nie odpowiadałem. Poza tym sypianie z fankami jest zbyt banalne. Nie trzeba się wysilać ani kombinować. Gdy chcesz, każda jest twoja. A seks nie na tym polega, by iść na łatwiznę.
Pomijając już, że przelicza fanki na wagę, jak tuczniki... Wierzycie, że naprawdę wyrzucał dziewczyny z łóżka?