Pomysły "instagramerek" na przyciągnięcie nowych obserwatorów potrafią zszokować. Pół biedy kiedy wyłącznie spamują komentarzami i serduszkami. Czasami internetowe sławy próbują mieć wpływ na realny świat. Bywa, że z bardzo dyskusyjnym skutkiem.
Patostreamy są najwyraźniej popularne nie tylko w Polsce. Argentyńska instagramerka Tamara Rotman zdecydowała się zamieścić na instastory wideo ze swoim ukochanym psem Cuco. Zatrzasnęła go więc w działającej pralce... Widzowie obserwowali, jak spanikowane zwierzę próbowało utrzymać równowagę i posyłało filmującej właścicielce błagalne spojrzenia. Nagraniu towarzyszyła ankieta z pytaniem: "Czy naprawdę będziesz straumatyzowany?".
Na szczęście pies nie odniósł fizycznych obrażeń, co oczywiście nie usprawiedliwia postępowania "gwiazdy" sieci. Trudno oszacować szkody powstałe w psychice zwierzęcia.
Internauci natychmiast zareagował furią. Tamara usunęła swoje konta w mediach społecznościowych. Kilka godzin później reaktywowała Instagram, zamieszczając zdjęcie wesołego Cuco biegającego po trawie. W bełkotliwej notce zdążyła jeszcze... obwołać się ofiarą hejtu.
Pod wpływem gróźb zabójstwa, a nawet gwałtu chciałabym rozjaśnić sytuację. Mam małego pieska imieniem Cuco. Oddałam mu swoje życie. Wczoraj wrzuciłam story, które wielu z was źle zinterpretowało - wyjaśnia influencerka. (Ciekawe jak "dobrze" można zinterpretować zatrzaśnięcie psa w pralce?)
Być może wielu z was wydało się za mocne, ale to nie był mój zamiar. Pies był w pralce nie więcej niż 10 sekund - usprawiedliwiała się, by za moment zrzucić z siebie winę. Dziewczyna, która upubliczniła nagranie, zmontowała je tak, bym wyszła na najgorszą. Chcę przeprosić tych, którzy uznali, że to dla nich za dużo.
Jeśli chcecie na mnie donieść, macie prawo. Jestem jednak pewna, że fakty są po mojej stronie, więc uniknę prawnych konsekwencji - zapewnia Tamara.
Naprawdę Tamara powinna uniknąć jakichkolwiek konsekwencji swojego postępowania?