Magdalena Schejbal jest znana głównie z roli podkomisarz Basi Storosz w Kryminalnych oraz kłótni z producentami Szpilek na Giewoncie, przed którymi ukrywała swoją drugą ciążę. Aktorka poinformowała o niej ekipę dopiero w momencie rozpoczęcia zdjęć do trzeciej serii serialu, choć scenariusz nie uwzględniał odmiennego stanu głównej bohaterki. Zażądała też podwyżki w wysokości 100 tysięcy złotych za sześć dni pracy na planie. W efekcie została wyrzucona z pracy, a w odwecie oskarżyła producentów o to, że ją zastraszali i prawie doprowadzili do poronienia.
Sprawa zakończyła się w sądzie, który uznał, że zarzuty Schejbal były bezpodstawne. Od tamtej pory Magdalena zmaga się z niechęcią środowiska, Po awanturze ze Ślesickim przylgnęła do niej opinia osoby trudnej we współpracy, humorzastej i mściwej, przez co rzadko jest obsadzana w nowych rolach. Domowy budżet próbuje ratować dochodami z restauracji, którą otworzyła niedawno w Zakopanem.
W najnowszym wywiadzie dla Plejady opowiedziała m.in. o swoim nowym biznesie. Zapewniła jednak, że nie chce zostać drugą Magdą Gessler.
Tak, zrobię sobie burzę loków na głowie, będę stała przy drodze do Zakopanego i zachęcała ludzi, żeby zjedli u mnie obiad - kpi aktorka.
Na pytanie, skąd pomysł na prowadzenie restauracji, Magda znowu posługuje się sarkazmem.
Nikt mnie nigdzie nie chce, więc będę grała u siebie w Zakopanem i na tym skończy się moja kariera (...) - ironizuje 38-latka.
Schejbal przekonuje, że jest świadoma ryzyka wiążącego się z prowadzeniem gastronomii. Przy okazji reklamuje swoje usługi w zakresie... urządzania wnętrz.
Choć nie wszyscy o tym wiedzą, to przez jakiś czas prowadziłam z powodzeniem małe bistro. Już trochę liznęłam tego biznesu - chwali się. Podczas powstawania "Dworca" okazało się na przykład, że mam zmysł dekoratorski. Wszystkie pomieszczenia zaprojektowałam sama. Są funkcjonalne i mają swój urok. Tak że jeśli ktoś szuka projektanta wnętrz, zapraszam do kontaktu.
Schejbal przekonuje, że restauracja nie jest desperacką próbą utrzymania się na powierzchni i, że nadal jest rozchwytywaną aktorką.
Nie stworzyłam "Dworca" po to, żeby wypełniać jakieś braki w moim kalendarzu. Wcale nie mam specjalnie dużo wolnego czasu, bo zaraz wracam do teatru i czeka mnie kolejna premiera - zapewnia.
Następie Magda pochwaliła się, że ma już takie doświadczenie i umiejętności, że mogłaby wyreżyserować własny spektakl.
Jestem już na takim etapie zawodowym, że chyba czuję się na to gotowa. (...) Był okres, kiedy prowadziłam swoją audycję w radiu, sporo pracowałam też głosem. I to nie dlatego że nie było dla mnie ról, tylko że chciałam spróbować czegoś jeszcze. Nie musiałabym tego robić, bo gram w teatrze, serialach i biorę udział w różnych ciekawych projektach - podkreśla po raz kolejny.
Schejbal twierdzi, że właściwie nigdy nie chciała zostać aktorką. Obwinia też reżyserów o to, że obsadzają ją w "charakterystycznych" rolach.
Reżyserzy chyba nie potrafią sobie mnie wyobrazić w innym wydaniu. Nie wiem, czy to dobrze o nich świadczy - ocenia.
Celebrytka odniosła się też do krytycznych uwag na temat jej urody.
Zdarzało mi się słyszeć takie sugestie i dobre rady, ale od osób niezwiązanych z moim zawodem. Często ludzie piszą mi na Facebooku: "pani Magdo, jest pani taką piękną kobietą, proszę niech pani zrobi coś z tym nosem". Boję się operacji. (...) Wiadomo, że chciałabym być śliczna, mieć włosy do pasa, piękne kości policzkowe i duże usta. Może nie do końca w stylu Barbie, ale mam kilka typów wśród naszych aktorek, ale nie będę rzucała nazwiskami, bo potem koleżanki mi zarzucą, że się z nich nabijam - mówi.
Schejbal odniosła się też do afery z producentami Szpilek na Giewoncie. Twierdzi, że zaszkodziło jej to, że była zbyt szczera. Porównała nawet siebie do... ofiar molestowania.
Zadziwiało mnie, jakiego fermentu potrafi narobić szczerość oraz jak bardzo ludzie się jej boją. (...) W tamtym czasie zostałam z tym sama, a wszyscy wokół byli przerażeni tym, co zaczęło się wokół mnie dziać. (...) Dzisiaj już rozumiem, z czego bierze się ten strach, bo na własnej skórze przekonałam się, jakie mogą być konsekwencje zabrania głosu w sprawie. Nie sądziłam, że tak to się skończy. Szkoda, że #metoo wydarzyło się dopiero teraz i, że musiało przyjść znowu z Ameryki - ubolewa Magda.
Współczujecie jej?
