Wczorajszy odcinek _**Gwiazdy tańczą na lodzie**_ osiągnął przeciwny biegun żenady. Przez pierwsze odcinki oglądaliśmy pyskówki we wszelkich możliwych konfiguracjach. Teraz producenci przesadzili w drugą stronę - postawili na przesłodzone komplementy i ogólną "atmosferę miłości". Rzygać się chce.
I tak - okazało się, że Jacyków i Andrzejewicz są na najlepszej drodze do wielkiej przyjaźni. Tomek był wręcz zachwycony jej przejazdem, podobnie jak Doda. Jednak to stylista sypnął Gosi kwiecistymi komplementami:
Uwielbiam barok i coraz bardziej lubię Gosię. Teza, że blondynkom jest dobrze w czerwieni absolutnie się przy tobie sprawdza. Cudna stokrotka, urocza bajaderka, dam sześć.
Jeszcze miesiąc temu Gośka oferowała mu pracę u swoich znajomych w oczyszczalni ścieków (zobacz: Gosia ma znajomości w oczyszczalni ścieków!). Może teraz zaproponuje mu posadę stylisty?
Doda słodziła Agnieszce Włodarczyk i... Edycie Bartosiewicz, do której piosenki zatańczyła: Mam ogromny sentyment do Edyty Bartosiewicz, bardzo ją lubię, 7 punktów. Rozpływała się też nad Cieszyńskim i Milowiczem.
Właśnie - kontuzjowany Milowicz wrócił na lód. Co oczywiste (problemy zdrowotne zawsze zapewniają przychylność jury i widzów) zebrał bardzo pozytywne recenzje i pochwały za "dzielność". Jesteś moim bohaterem! Ale, ta muzyka szła sobie, a wy jeździliście sobie – powiedział Jacyków. Przerwała mu oburzona Doda, która wzięła Milowicza w obronę: Tomciu, Michał ma genialne wyczucie rytmu! Byłeś świetny!
Podsumowując – dwie i pół godziny podjazdów, włażenia sobie w dupę, głaskania się, "smyrania"... Ludzie robią sobie krzywdę prezentując się w telewizji jako takie "ideały", w tak cukierkowej scenerii. Naprawdę jest im to potrzebne do szczęścia?