Patryk Jaki to jedna z najjaśniejszych gwiazd prawicy ostatnich miesięcy. Obóz rządzący mocno lansuje polityka, bo wśród włodarzy PiS istnieje ponoć duża wiara, że może on wygrać w wyborach na prezydenta Warszawy. Kandydat rozdaje mieszkańcom kiełbasę wyborczą (dosłownie), a jego pomocnik musi tłumaczyć się z prześladowania Macademian Girl.
Wiceminister sprawiedliwości ma teraz spory problem. Jak podaje Rzeczpospolita, we wtorek z YouTube'a zniknęło konto prowadzone przez fanów Jakiego. Serwis miał je usunąć ze względu na naruszenia praw autorskich, czyli zwyczajnie korzystanie w materiałach z wideo, zdjęć czy muzyki, do których twórcy nie mieli praw. Przyznacie, że to nieco ironiczne biorąc pod uwagę stanowisko Jakiego w resorcie zarządzanym przez Zbigniewa Ziobrę.
Jaki w rozmowie z Rzeczpospolitą zaznacza, że konto nie było oficjalne, a prowadzone przez grupę sympatyków. Zapomniał jednak dodać, że zarówno na jego stronie internetowej, jak i oficjalnym Facebooku, znajdują się przekierowania właśnie do zamkniętego przez YouTube profilu. Ciężko więc uznać, że wiceminister sprawiedliwości nie miał o nim wiedzy czy też nie aprobował go.
Myślicie, że prawicowy kandydat wykorzysta tego bana do promocji i zrobi z siebie ofiarę systemu? To w końcu ostatnio całkiem modne.