Melanie Griffith w latach 90. była rozchwytywaną aktorką, uznawaną za seksbombę. Z czasem niestety stała się smutnym przykładem tego, co dzieje się w Hollywood z kobietami po 40-tce. Z biegiem lat aktorka dostawała coraz mniej ról, a stres zaczęła odreagowywać w alkoholu i narkotykach. Oznaki upływającego czasu próbowała tuszować operacjami plastycznymi, które z czasem zamieniły ją w karykaturę samej siebie.
W jednym z wywiadów Melanie stwierdziła, że żałuje ingerencji w wygląd i tłumaczyła, że robiła to m.in., aby nadal być atrakcyjna dla swojego męża, Antonio Banderasa. Niestety ten nie docenił jej starań i trzy lata temu rozwiódł się z nią dla o 20 lat młodszej kochanki. Przy tym czule zapewniał, że i tak "będzie kochać Melanie aż do śmierci".
W trudnych chwilach gwiazda mogła na szczęście liczyć na wsparcie przyjaciółki, Kris Jenner. Zwłaszcza, gdy Griffith dowiedziała się, że ma nawrót raka. Podstawnokomórkowy nowotwór skóry wykryto u niej już osiem lat temu. W ubiegłym roku choroba wróciła, a nowotwór umiejscowił się w nosie. Kilka miesięcy temu Melanie została poddana zabiegowi wycięcia zaatakowanych chorobą komórek.
W najnowszym wydaniu magazynu InStyle gwiazda zaprezentowała "odświeżoną" twarz - nie wiadomo jednak na ile jest to zabieg graficzny, a na ile ingerencja skalpela. Przy okazji opowiedziała m.in. o zmaganiach z chorobą, upływem czasu i samotnością. Przyznała, że z racji zawodu była przerażona perspektywą wycięcia fragmentu nosa. Po operacji pozostał widoczny ślad.
To przerażające, kiedy jesteś aktorką i twarz jest twoim narzędziem pracy. Ale zdaję sobie sprawę, że muszę po prostu nalepić na to plaster i iść dalej - mówi Griffith.
61-latka marzy o wskrzeszeniu kariery. Chciałaby występować na Broadwayu.
Po rozwodzie i odchowaniu dzieci mam czas i szansę na reaktywację mojej kariery. Teatr jest bardziej łaskawy dla 60-letniej twarzy niż film czy telewizja - mówi smutno. Nie jestem tak piękna jak Michelle Pfeiffer. (...) Gdy jesteś stary, a ja jestem, wszystko się zmienia. Nie chcę się nad sobą użalać, ale jest różnica między byciem "gorącym towarem", a byciem "starym gorącym towarem".
Na co dzień aktorka stara się dbać o formę fizyczną. Codziennie ćwiczy z trenerem personalnym. Nie wyklucza też, że jeszcze się zakocha. O swoich trzech byłych mężach wypowiada się ciepło.
Kocham ich wszystkich bardzo, mamy bliski kontakt - przekonuje.
Zaznacza jednak, że kolejne małżeństwo nie jest jej już do niczego potrzebne.
Myślę, że dziś to już nie jest tak istotne. Szczególnie, gdy masz 60 lat, czwórkę dzieci i wreszcie żyjesz po swojemu. Po co brać ślub? Oczywiście, chciałabym się zakochać, wejść w związek. Rozglądam się. Miałam kilku kochanków, ale nie partnerów. Tinder jest tandetny - stwierdza gwiazda, zapytana o to, czy korzysta z aplikacji randkowych.
Zobaczcie najnowsze zdjęcia Melanie. Wygląda na swój wiek?