Kasia Kowalska** trzy lata temu na kilka miesięcy zniknęła z show biznesu. Jak się potem okazało, przez ten czas leczyła się z tajemniczej choroby, co do której nawet lekarze mieli wątpliwości. W najnowszym wywiadzie dla Vivy piosenkarka przyznaje, że **do tej pory nie wie, na co chorowała.
Jedne badania wskazywały, że to borelioza, inne, że nie - wspomina Kowalska. Czułam się fatalnie. Miałam taki okres, że budziłam się rano, zawoziłam Ignacego do szkoły, wracałam i musiałam iść spać. Bóle mięśni, stawów, kaletek w biodrach. W takim stanie pojechałam do Indii na dwa tygodnie. Ćwiczyłam jogę i byłam na restrykcyjnej diecie. Wróciłam w dużo lepszym stanie. Okazało się, że ruch i post bardzo mi służą. Pomagają mi bardziej niż tabletki.
To był początek jej duchowo-leczniczej podróży. Kowalska nie ukrywa, że podczas pobytu w Ameryce Południowej próbowała szamańskich mikstur, opartych na roślinach, uznawanych w Polsce za nielegalne
Tam można w sposób legalny pić medycynę. Jak to inaczej powiedzieć poprawnie politycznie? - zastanawia się w Vivie. Mieć dostęp do pewnego rodzaju ziół, które są w stanie uczynić detoks głowy i ciała. Pokazały mi, że nie muszę się znieczulać, by czuć się dobrze. Nie muszę wlewać w siebie alkoholu albo palić papierosów. W naszej kulturze cieszy się to ogólnym przyzwoleniem. Jak jest wolny czas to *grillik, najbka i jest OK. **
Kowalska, która przez całe życie nie miała szczęścia do związków, samotnie wychowuje dwoje dzieci: dorastającą Olę z nieudanego związku z Kostkiem Joriadisem, który zostawił partnerkę i dziecko krótko po porodzie i potem już się nie odezwał i 10-letniego Ignacego ze związku z Marcinem Ułanowskim, który wprawdzie wytrwał nieco dłużej, ale od początku okazywałbardzo umiarkowane zainteresowanie synem.
Jak ujawnia w wywiadzie Ola, wychował ją dziadek, który był najważniejszą osobą w jej życiu i nadal nie może pogodzić się z jego śmiercią. Równolegle Kasia zapewnia w tym samym wywiadzie, że jest i zawsze była idealną matką, począwszy od heroicznego porodu, podczas którego obie otarły się o śmierć. Wyznaje także, że dopiero choroba i podróże nauczyły ją zdrowego egoizmu, bo wcześniej bez przerwy poświęcała się dla dzieci lub kolejnych partnerów.
Choroba pokazała mi, że nie ma nikogo bardziej ważnego dla mnie niż ja sama - wyznaje piosenkarka. Przez wszystkie lata dbałam, żeby dzieci miały wszystko, o czym zamarzą albo jeszcze więcej. Bo ja nie miałam w ich wieku. Pracowałam, nie troszczyłam się o siebie. Nie chodziłam na badania. Myślałam, że mnie nic nie złamie. Rozpieszczałam Olę. Pamiętam jej list do Świętego Mikołaja, że chce dwa koniki pony, parę ubranek, karty witches, kredki, nowe flamastry, film i na końcu - cała Ola - nowy komputer. A mama szła i kupowała. Ciężko mi było postawić temu tamę.
Takie podejście może nie spotkać się ze zrozumieniem, zwłaszcza ze strony tych, którzy uważają, że sensem życia kobiety i uzasadnieniem jej istnienia jest poświęcanie się dla rodziny, własnym kosztem. Na dodatek Kowalska przekonuje, że najważniejsze to pokochać samą siebie, zamiast szukać akceptacji w oczach innych.
Przez lata szukałam spełnienia w drugiej osobie, a przecież człowiek najpierw musi dojść do porozumienia sam ze sobą, Czuć się dobrze sama ze sobą - wyjaśnia. Mnie to zabrało wiele lat. Dokonywałam tak dziwnych wyborów, jakby ktoś inny we mnie decydował. Szukałam kogoś, przy kim będę się czuła bezpiecznie. *Dziś już nie szukam. *