Alicja Bachleda-Curuś ma nie lada szczęście. Pochodząca z bogatej, góralskiej rodziny aktorka od dziecka występowała w polskich i zagranicznych produkcjach, jednak po trwającym kilkanaście miesięcy związku z hollywoodzkim gwiazdorem, Colinem Farrellem, aktorce udało się osiągnąć w Polsce status "prawdziwej gwiazdy". Aktualnie 35-latka ciężko pracuje na podtrzymanie kariery grywając głównie w kraju (między innymi u reżysera-celebryty, Patryka Vegi). Związała ze też znanym i bajecznie bogatym koszykarzem, Marcinem Gortatem.
Alicja jest właśnie w trakcie przygotowań do owianego tajemnicą ślubu ze sportowcem, który najprawdopodobniej odbędzie się w Polsce i "zgodnie z tradycją". Podobno poślubienie Gortata może dla Alicji wiązać się z utratą gigantycznych alimentów, które co miesiąc wpływają na konto aktorki na rzecz ich wspólnego synka.
Wygląda na to, że - biorąc pod uwagę zarobki Marcina - perspektywa utraty 100 tysięcy złotych miesięcznie wcale nie przeraża Bachledy-Curuś. Jak donosi tygodnik Rewia, aktorka dalej jest w dobrych kontaktach z ojcem Henry'ego Tadeusza i zdecydowała się zaprosić go na swój ślub.
Zamieszkają razem w Los Angeles i planują wziąć ślub tradycyjny w Polsce, na którym bawić się będzie cała rodzina Alicji oraz... były partner Colin Farrell, z którym Ala po rozstaniu pozostaje w przyjacielskich stosunkach - podaje tygodnik.
Podobno cała rodzina kibicuje związkowi Alicji z Gortatem, któremu udało się zaskarbić sympatię i podziw górali swoją "dojrzałą postawą".
Górale spojrzą na człowieka i widzą, ile jest wart. Marcin już wszedł do rodziny. Traktowany jest jak swój. Dba o Alicję i jej synka, ale co najważniejsze, poważnie o nich myśli. To człowiek, który odniósł sukces, a teraz chce postawić na rodzinę, a to dla górali największa świętość.