Grażyna Wolszczak miewa ostatnio problemy z dyskrecją. Jest na najlepszej drodze, by zdystansować najbardziej dotąd niedyskretnego celebrytę, Andrzeja Sołtysika. Swoją drogą ciekawe, czy Karol Strasburger puścił w zapomnienie jej publiczny anons, że aktor znów jest do wzięcia,zaledwie kilka miesięcy po śmierci jego ukochanej żony.
W każdym razie wtedy nie odniósł się do wypowiedzi Grażyny. Inaczej niż Marek Siudym, któremu puściły nerwy, gdy Wolszczak ogłosiła, że aktor nie jest już singlem. Wygarnął jej wtedy, co o niej myśli.
Przypomnijmy: Siudym wściekły na Wolszczak. "Upubliczniła moją prywatną sprawę!"
Aktorka jednak się tym nie zraziła i radośnie wypaplała, że w serialu Na Wspólnej umrze jeden z bohaterów, bo ekipa przez cały dzień kręciła na cmentarzu. Wprawdzie kokieteryjnie dodała, że nie może zdradzić, kto, ale producenci i tak się wściekli.
Mimo to Grażynka jest przekonana, że wszyscy w branży wprost za nią przepadają.
Dogaduję się ze wszystkimi i akurat to jest to, co w sobie lubię - ujawnia w rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium. Mam pełną akceptację drugiego człowieka. Oczywiście, najtrudniej jest z rodziną, bo ona jest najbliżej. Dla innych jestem bardzo tolerancyjna i wyrozumiała. Lubię siebie za to, że pewnych kwestii nie dostrzegam.
Cóż, przypuszczalnie Strasburger i Siudym uważają, że dostrzega raczej za dużo, a czasem nawet coś, czego w ogóle nie ma. No ale grunt, że Grażyna ma o sobie jak najlepsze mniemanie.
Moje środowisko nie do końca jest urocze - wyjaśnia, wbijając przy okazji obowiązkową szpilę. Dużo w nim rywalizacji, ale ja tego nie widzę. Wszystkich lubię i wydaje mi się, że wszyscy lubią mnie.
Zauważyliście?