W maju tego roku warszawski Sąd Okręgowy oddalił pozew Kamila Durczoka przeciwko dziennikarzom tygodnika Wprost, którzy opisali szokujące metody zarządzania, jakie stosował w redakcji Faktów TVN. W artykułach Ukryta prawda i Nietykalny, opublikowanych w lutym 2015 roku, Marcin Dzierżanowski i Michał Majewski opisali przypadki molestowania seksualnego oraz mobbingu, których dopuszczał się Durczok na stanowisku szefa redakcji. Ze względu na delikatność tematu oraz konieczność zapewnienia świadkom niezbędnej dyskrecji, przesłuchania odbywały się niejawnie, a wyrok oddalający powództwo Durczoka został ogłoszony przy drzwiach zamkniętych. To ułatwiło dziennikarzowi zamieszczenie triumfalnego i, jak się okazało, kłamliwego, wpisu na Facebooku, w którym cieszył się z rzekomej wygranej.
"Wprost" kłamie - ogłosił Durczok. Nikt, *absolutnie nikt w procesie nie potwierdził, że takie słowa padły. *
Tymczasem z opublikowanego właśnie uzasadnienia wyroku, spisanego przez sędzię Annę Tyrluk-Krajewską wynika, że wypowiedzi Durczoka o charakterze seksualnym potwierdziło kilka osób. Ze szczegółami opisano tam sytuację, która miała miejsce w warszawskim klubie Tango, gdzie dziennikarz sugerował seks co najmniej czterem kobietom.
Rozmawiając siedzieli blisko siebie, w zacisznym miejscu. Kamil Durczok mówił o swojej chorobie, że idzie na badania, że lekarz coś mu wykrył, odpiął koszulę, pokazywał na tors i powiedział, że coś jest nie tak - napisano w uzasadnieniu. Wygłosił uwagę, mówiąc o koleżance, która akurat tańczyła, że chętnie by się wślizgnął pomiędzy jej uda. Odchodząc zapytał, czy pojedzie do niego do domu i oświadczył, że nie ma majtek pod jeansami. Według sądu, dziennikarka poznała później trzy inne osoby, które miały podobne zaproszenia od Kamila Durczoka, o czym dowiedziała się z rozmów z innymi pracownikami stacji TVN. *Zaproszenie otrzymały dwie stażystki i jedna dziennikarka. *
Sędzia odniosła się także do ustaleń wewnętrznej komisji TVN-u, która po zbadaniu sprawy Durczoka natychmiast zwolniła go z pracy z gigantyczną odprawą. Trudno zrozumieć, dlaczego stacja miałaby podjąć tak dramatyczną decyzję i rozstać się ze swoją gwiazdą, gdyby w oskarżeniach o molestowanie i mobbing nie było ani odrobiny prawdy.
6 marca 2015 roku zakończyła pracę komisja powołana w TVN - przypomina sędzia Tyrluk-Krajewska. Członkowie komisji przesłuchali 37 osób, w tym Kamila Durczoka i takich, którzy zgłosili się dobrowolnie. Według opinii komisji Kamil Durczok był winny popełnienia dwóch zarzucanych czynów molestowania seksualnego. Jeden czyn odbył się w formie wysyłania do pracującej z nim w redakcji kobiety serii SMS-ów, w tym zaproszeń na prywatne spotkania i zaproszeń do zaangażowania w romans. Drugi przypadek polegał na zaproszeniu koleżanki z pracy na prywatne spotkanie. Według komisji Kamil Durczok był winny popełnienia czterech zarzucanych czynów niestosownego zachowania wobec współpracowników, z których co najmniej jeden może stanowić mobbing. Według komisji trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowanie.
Jedną z pierwszych osób, które przerwały zmowę milczenia był Tomasz Sekielski, pracujący wtedy w TVN-ie. W rozmowie z Magdaleną Rigamonti w Dzienniku Gazecie Prawnej ujawnił: Pamiętam, jak dowiedziałem się o jednym przypadku zachowania Kamila, które może być uważane za molestowanie seksualne. Jedna znana dziennikarka opowiedziała mi, co robił, jak się zachowywał w stosunku do niej. Wtedy mówiła, że nie zamierza tej sprawy nagłaśniać. Publicznie też nigdy o tym nie powiedziała. Wiem, że składała zeznania w sądzie. Myśli pani, że ja powinienem tę sprawę nagłośnić? I jeszcze napiętnować tę dziennikarkę? Teraz sobie myślę, że może wtedy powinienem jakoś zareagować albo przekonać, ją, by coś z tym zrobiła. A ja to przyjąłem do wiadomości, oczywiście, współczując jej i tyle. *Nie wiem, na ile przełożeni Kamila wiedzieli, co się dzieje. *
Tego do tej pory nie wiadomo. Wątek moralnej odpowiedzialności szefów TVN-u za patologię, panującą w redakcji Faktów, w ogóle nie pojawił się w postępowaniu sądowym. Na razie wiadomo na pewno, że, bez względu na to, jak bardzo Durczok wypiera fakty, dopuścił się molestowania i zostało to jasno i bez żadnych wątpliwości potwierdzone w sądowym uzasadnieniu.
Zdaniem sądu należy stwierdzić, że z punktu widzenia definicji molestowania zawartej w kodeksie pracy, zachowanie powoda miało znamiona molestowania, wobec czego przytoczone wypowiedzi powoda wpisywały się w kontekst publikacji poświęconych temu problemowi - wyjaśnia sędzia. Jako dziennikarz powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji.
Cóż, Kamil chyba zbiera siły, bo jeszcze nie odniósł się do najnowszej publikacji Wprost. Na razie ciągle wyżywa się na Krystynie Pawłowicz, choć jego poranny wpis sugeruje, że dzisiejszą prasówkę ma już za sobą. Ciekawy poranek... Pośród wielu bzdur, przeinaczeń, kłamstw i zaklinania rzeczywistości, na czoło (choć konkurencja silna) wysuwa się, z wielu względów ciekawa, działalność Krystyny Pawłowicz - napisał na Facebooku.
Ciąg dalszy zapewne nastąpi...