Kiedy w maju tego roku Paweł Pawlikowski pokazał swój najnowszy film Zimna wojna na festiwalu w Cannes, odtwórcy głównych ról, szczególnie Joanna Kulig i Tomasz Kot z dnia na dzień stali się międzynarodowymi gwiazdami. Joanną od razu zachwyciła się Julianne Moore, która na czerwonym dywanie obsypała ją komplementami i poprosiła o wspólne zdjęcie, zaś Tomasz Kot wpadł w oko reżyserowi Danny’emu Boylowi, który właśnie przymierzał się do kręcenia najnowszego Bonda.
Ostatecznie ekipa wróciła do Polski z jedną Złotą Palmą, za to bardzo istotną - Pawlikowski dostał nagrodę dla najlepszego reżysera.
Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Jeden z amerykańskich magazynów branżowych ogłosił Joannę Kulig murowaną kandydatką do Oscara, pewnie trochę na wyrost, ale i tak miło. Zaś Tomasz Kot dostał propozycję zagrania czarnego charakteru w filmie o agencie 007. Ostatecznie jego kandydaturę zablokował odtwórca głównej roli, Daniel Craig, który podobno był zazdrosny o wzrost Tomka. W rewanżu Boyle, który w międzyczasie bardzo przywiązał się do kandydatury Kota, oświadczył, że w takim razie w ogóle rezygnuje z reżyserowania filmu.
Po tym zamieszaniu Kot zrozumiał, że jeśli chce uniknąć na przyszłość podobnie kłopotliwych sytuacji, to musi jednak znaleźć kogoś, kto przypilnuje spraw na miejscu. Tym bardziej, że po sukcesie w Cannes jest wprost zasypywany propozycjami z zagranicy i kompletnie już się w tym pogubił.
Joanna Kulig uświadomiła mu, że trzeba mieć agenta na rynku zagranicznym, jeśli myśli się nie tylko o rodzimych produkcjach - ujawnia informator Faktu. Tomasz właśnie szuka w Londynie agenta, który nie tylko będzie go reprezentował za granicą, ale przede wszystkim starał się *obsadzać go w filmach z udziałem międzynarodowych gwiazd. *
Myślicie, że międzynarodowa kariera właśnie stoi przed nim otworem?