Jarosław Kret to prawdopodobnie jedna z najbardziej nielubianych osób w telewizji. Odkąd porzucił w tabloidzie Beatę Tadlę, a potem próbował do niej wrócić robiąc szereg dziwnych rzeczy, jego popularność gwałtownie zmalała. Chyba nikt nie ma ochoty słuchać pogody od takiej osoby...
Pogodynek nie przestaje zadziwiać. W piątek po południu na swoim Instagramie pochwalił się tym, że dostał mandat. Wielce zdziwiony celebryta zapomniał o tym, na ile wykupił miejsce parkingowe w centrum Warszawy. Spóźnił się pół godziny, więc miejskie służby ukarały go dość symbolicznie - opłatą w wysokości 50 złotych.
Najwyraźniej Kret uznał, że to świetny pomysł do lansowania się na miłego człowieka. Cholera, za długo dbałem o zdrowie na basenie i dostałem w prezencie torebkę z Syrenką - za jedyne 50 zł... wolałbym przelać te pieniądze na leczenie chorego dziecka (a i tak to zrobię...) - napisał.
Jarek, szanujemy pomaganie innym. Lecz czy chwalenie się mandatem, śmianie się z wykroczenia i lansowanie na dobrego człowieka czyni cię dobrym człowiekiem?