To już czysty absurd. Jak donosi Fakt, Jola Rutowicz załamana utratą swojego pluszowego konia, zapowiada, że wyjedzie i jej noga więcej w Polsce nie postanie.
Oddajcie mi konika, bo już na zawsze wyjadę z kraju - "grozi". Należącego do Rutowicz pluszaka kilka dni temu zgubił jej przyjaciel, Marcin Najman. Po tym wszystkim nie chcę już znać Marcina! - mówiła wtedy. Od tamtej pory nie objawił się żaden uczciwy znalazca. Rutowicz żali się, że dzwonią tylko ludzie, którzy chcą sobie z niej zażartować:
Dzwonią i mówią, że go widzieli nad morzem, albo w górach - wyznaje Jola. A przecież to niemożliwe, żeby był w tylu miejscach naraz. Przed przenikliwym umysłem Rutowicz nic się nie ukryje...
Indywidualne poszukiwania prowadzi spragniony rehabilitacji w oczach przyjaciółki Najman. Pętla na szyi porywaczy się zaciska - komunikuje twardo. Zostało nam już tylko kilka ulic do sprawdzenia.
Podobno ktoś już nawet dzwonił do niego w sprawie konia. Tajemniczy osobnik groził, że jeśli Jolanta nie wpłaci okupu, dostanie pocztą odcięte kopyto maskotki - pisze ze zgrozą brukowiec.
A tak na serio - to zupełnie nie jest śmieszne. Co ten Najman chce właściwie osiągnąć?
"Jola wyga?"