Robert Biedroń jest jednym z najpopularniejszych polityków w Polsce. Prezydent Słupska cieszy się wyjątkową sympatią, nie tylko w swoim mieście. Słupszczanie są mu wdzięczni za widoczne zmiany na lepsze, jakie pojawiły się za jego kadencji. Pojawiły się nawet głosy, że polityk miałby realne szanse w walce o fotel prezydencki w najbliższych wyborach. Jego kandydaturę wspieraliby zarówno Lech Wałęsa, jak i Aleksander Kwaśniewski, który podkreśla, że polityk ma wielkie zasługi w budowaniu tolerancji w Polsce.
Sam Biedroń od początku bardzo zachowawczo wypowiadał się na temat ewentualnego startu w wyborach prezydenckich i powtarzał, że będzie się ubiegać o reelekcję w Słupsku. Od kilku tygodni pojawiały się jednak plotki, że zmienił plany, bo w perspektywie ma wybory do Parlamentu Europejskiego. W poniedziałek polityk rozwiał wątpliwości i ogłosił na Twitterze, że nie chce być ponownie prezydentem Słupska, a jedynie "skromnym" radnym, który wystartuje z ramienia ugrupowania dotychczasowej wiceprezydent Słupska, Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej. Dodatkowo, Biedroń ma w planach także utworzenie "ruchu społecznego", co można odczytać jako zapowiedź stworzenia własnej partii politycznej. Szczegóły mają być znane w lutym.
Decyzja Biedronia jest szeroko komentowana w mediach. Na jej temat wypowiedział się m.in. Janusz Palikot, który w zasadzie wypromował Biedronia w 2011 roku, dając mu miejsce na liście wyborczej Ruchu Palikota.
Wszyscy pytają mnie o Biedronia. Życzę mu powodzenia, tym bardziej, że sam do polityki nie wracam. Myślę, że ma szanse - napisał na Twitterze.
Biedroń już jest nazywany przez niektórych "nowym Palikotem" i mówi się, że mógłby mocno namieszać na polskiej scenie politycznej, ponieważ cieszy się sporym poparciem.
Robert bardzo wierzy w to, że będzie nową siłą polityczną, na którą zagłosuje dużo młodych osób, że jest w stanie odsunąć PiS od władzy. I, że najpierw zrobi to pod własnym szyldem, a nie w koalicji z Platformą, którą ostatnio non stop krytykuje - mówi reporter Wirtualnej Polski.
Politycy partii rządzącej na razie nie widzą jednak zagrożenia ze strony Biedronia, albo nie dają tego po sobie poznać.
Był już nowy Palikot, był nowy Kennedy zwany Petru, teraz jest kolejny pompowany balon, który pęknie tak samo, jak wszystkie inne lewicowe gwiazdki - stwierdził poseł PiS, Dominik Tarczyński.
Lepiej jednak, by nie lekceważyli "przeciwnika", bo jak wynika z niedawnego sondażu IPSOS dla oko.press, ugrupowanie Biedronia już na starcie mogłoby liczyć na pięć procent poparcia.
Zagłosowalibyście na niego?