Niebawem miną dwa lata od ucieczki Kamila Durczoka na Śląsk, gdzie założył własny portal Silesion. Niestety, Kamil jako biznesmen nie ma na koncie żadnych spektakularnych sukcesów, no może poza zatrudnieniem własnej, młodszej o 22 lata dziewczyny, z którą już się rozstał. Trudno bowiem uznać, że wygrał w sądzie, po tym jak wymiar sprawiedliwości opublikował uzasadnienie wyroku w głośnej sprawie o molestowanie: Jest uzasadnienie sądu w sprawie Durczoka. "CHĘTNIE WŚLIZGNĄŁBY SIĘ POMIĘDZY JEJ UDA"
Mimo to Kamil wciąż czuje się pewnego rodzaju autorytetem i bywa zapraszany na spotkania branżowe w charakterze eksperta. Niedawno brylował na Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju, na którym postanowił trochę ponarzekać na upadek mediów. Tak, to nie pomyłka:
Rynek medialny w Polsce przypomina obraz bitwy pod Grunwaldem. Walczymy na różne narzędzia, najmniej w tym wszystkim jest niestety dziennikarstwa. Rzetelnego, misyjnego - mówił. Jestem pod wrażeniem tego, że ciągle jeszcze w tym zawodzie misja jest przynależna do pewnych nazwisk, redakcji, grup, ale na pewno nie do środowiska. Jesteśmy świadkami absolutnego upadku obyczajów dziennikarskich.
Kamil nie wyczuł chyba żenady w swoim postępowaniu, bo kontynuował wywód, wplatając w niego media publiczne. Między słowami ponarzekał jeszcze na byłego pracodawcę:
TVN - choć nie mam specjalnych sentymentów do mojej byłej stacji - poza 10 latami pracy, które tam zostawiłem - wyręcza telewizję państwową, bo nie ma już telewizji publicznej; należałoby powiedzieć: partyjną. Jest wyręczana w swoich podstawowych zadaniach: edukacyjnych, zdystansowanego tłumaczenia świata - mówił.
Przypomnijmy, że ostatnio Kamil wyraźnie cierpi z powodu mediów publicznych i ich pracowników: Durczok ciepło o Ziemcu: "ZESZMACIŁ NIE TYLKO SWOJE NAZWISKO, ALE I ZAWÓD"
Chcielibyście, żeby Kamil Was czegokolwiek uczył?