Drugi odcinek nowego sezonu Kuchennych Rewolucji zabrał widzów w podróż do Szczecina. Właściciel restauracji, Paweł, otworzył "Pracownię dobrych smaków - Rozmaryn", gdzie spełniał się w roli kucharza. Niestety, włoska kuchnia połączona z piekarnią nie zdała egzaminu. Droga do utrzymania knajpa w centrum miasta nie przynosiła zysków. Nic dziwnego. Kelnerki żalą się na zatrudnionych kucharzy, którzy nie przeszli odpowiedniego szkolenia i nie radzą sobie z bieżącymi pracami w restauracji.
Na zupę czeka się tu 30 minut - mówiła do kamery kelnerka Kasia. Szef ma specyficzny sposób bycia. Produkty są niskiej jakości, nie mają smaku, to sama chemia. Pierwszą rzecz, jaką pani Magda powinna zrobić to trochę utemperować szefa - przyznała ze smutkiem.
Przyszedł czas na pierwszą, zapoznawczą wizytę Magdy Gessler w restauracji.
Mamy tu wszystko, hummus, zupa rybna, trochę kuchni węgierskiej, pizza hawajska, ser kozi - czytała na głos zawartość menu restauratorka.
Ostatecznie Magda zdecydowała się na bruschettę, kozi ser w cieście z żurawiną, sałatkę caprese, pastę ze szpinakiem poleconą przez kelnerkę oraz focaccie, która zaskoczyła ją obecnością oregano, zamiast rozmarynu, który restauracja miała tylko... *w nazwie. * Trzeba przyznać, że pierwsze danie, choć nie zachwyciło, nie wywołało rzucania przedmiotami i obrażania pracowników kuchni, co w zasadzie można uznać za sukces. Magda Gessler przełkn
Zaraz po focacci, na stół zostały podane przystawki.
Bruschetta to to nie jest. To nie są nawet pomidory na gorąco tylko paciaja pomidorowa - komentowała kolejne dania Gessler.
Nasze dania są trochę spolszczone - bronił swoich przepisów kucharz.
Kolejną szansę na uratowanie honoru kucharzy miał kozi ser w cieście. Niestety, tu również coś poszło nie tak:
Ta żurawina schrzaniła ten ser. Śmierdzi - mówiła bez ogródek Gessler.
Najgorsze jednak było dopiero przed Magdą. Kelnerka podała do stolika zupę rybną, w której restauratorka znalazła... mięso!
Nie czuje się tu ryby. Czuje się tu bardziej mięso niż ryby. Mam boczek w zupie. To jest koszmar - mówiła gmerając w talerzu.
Notorycznie były zwroty. Nikt tego nie jadł - skomentowała zupę jedna z pracownic.
Po spróbowaniu ostatniego dania, Magda Gessler podsumowała kolację jednym zdaniem, które wyrażało więcej niż tysiąc słów:
Chwila śmierci kuchni włoskiej jest właśnie tutaj - oceniła.
Właściciel restauracji wyznał, że jego "surowce" nie są ekskluzywne, ponieważ jest to "codzienna restauracja", a do "dania za 15 złotych nie będzie dawał parmezanu za 60 złotych".
Podczas rozmowy "wychowawczej", Magda Gessler poprosiła właściciela o przeczytanie kilku komentarzy na temat swojej restauracji, które internauci zamieścili w sieci.
"Nigdy nie jadłem tak źle", "Zmarnowane pieniądze" - pisali.
Okazało się, że problem leży nie tylko w tanich składnikach, ale i fatalnym stanie sanitarnym kuchni. Ekipa pracowników przyznała, że to był pierwszy raz, kiedy posprzątali kuchnię. Najgorsze jednak przyszło dopiero z wizytą w spiżarni. Okazało się, że w pojemnikach z produktami jest pleśń.
Na jaw wyszła także inna, ciemna strona pana Pawła. Właściciel restauracji zbierał odpady warzywne z supermarketów i kazał swoim pracownikom ścinać spleśniałe i nadgniecione fragmenty warzyw i gotować z nich potrawy.
Na drugi dzień, Magda Gessler przyjechała sprawdzić, czy właściciel Paweł uporał się z brudem w restauracji. Niestety, nie udało mu się doprowadzić kuchni do stanu użytkowania i zmuszony był zamówić ekipę sprzątającą.
Dzień jednak nie był całkiem stracony. Wypieki Pawła zrobiły na Magdzie ogromne wrażenie, więc postanowiła je wykorzystać:
Kuchnia zostaje jako kuchnia włoska, macie piękny neon więc nazwa "Rozmaryn" zostaje, ja nie będę tego niszczyć. Jesteś bardzo dobrym cukiernikiem, będą tu bułeczki z serem kozim, z figą, z miodem i z rozmarynem, kurczaczek baby karmiony kukurydzą z rozmarynem i kartoflanka - poinformowała Gessler o zmianach, które zamierza wprowadzić.
Na promocję lokalu zostały przygotowane bułeczki buraczane z twarogiem i malinami i sam właściciel zaangażował się w zapraszanie gości.
Podczas kolacji było kilka drobnych perturbacji, jednak ostatecznie udało się je opanować.
Po kilku tygodniach Gessler wróciła, by sprawdzić, jak Paweł radzi sobie po rewolucjach. Okazało się, że wybornie, a serwowanego przez nich kurczaka określiła mianem najlepszego w Polsce.