Igor Kryszyłowicz do niedawna sam aspirował do bycia gwiazdą i chwalił się w brukowcu, ile wydaje na prezenty dla swojej żony. Teraz jedyny kontakt z show-biznesem, jaki mu pozostał, to wypowiadanie się o nim z pogardą. Oczywiście nadal w prasie brukowej.
Na pierwszy ogień poszedł następca Kryszłowicza w loży jurorów programu Gwiazdy tańczą na lodzie:
Nie znam go, jednak mogę powiedzieć, że pan Tomasz niewiele wie o łyżwiarstwie, choreografii, estetyce ruchu - mówi w rozmowie z Na żywo. Na pewno nie jest praktykiem w żadnej dzidzinie tanecznej - nie rozumiem jego obecności w jury. Chyba, że powodem, dla którego zasiada w loży ma być podniesienie oglądalności przez skandalizowanie i kontrowersyjne wypowiedzi. W porządku. Tylko powinno się zmienić tytuł na "Jazda na krawędzi... dobrego smaku".
Atakuje też całą branżę: Jest gorzej niż było. Zapanowała moda na totalny brak kultury. Czekam na show "Gwiazdy w balecie", to byłaby jazda bez trzymanki.
Oraz poszczególne "gwiazdy" wymieniane z imienia i nazwiska: Choreografię robiłaby jurorka, spec od wszystkich stylów z "You Can dance", Weronika Pazura w duecie z Kubą Wojewódzkim, maestro od talentów. Myślę, że taki program osiągnąłby poziom tandety, dyletanctwa i oszołomstwa w jednym, ze szczyptą humoru i kabaretu, z okrasą domorosłej bufonady, na poziomie chały, którą przecież tak uwielbiamy. Z pana Jacykowa zrobiłbym Odettę - Otylię z baletu "Jezioro łabędzie" - mielibyśmy mieli pyszny popis "łabądka" z wystylizowaną bródką. Reklamodawcy walą drzwiami i oknami. W jury widzę Chylińską, Leo Benhakkera, Rubika, albo kogokolwiek, bo to i tak nie ma znaczenia. SMS-y zawsze byłyby oszukane, a wygrywałby najgorszy i najbardziej pyskaty albo ten, co najciekawiej wygląda w baletowych rajtuzach, to mógłby być sam Andrzej Urbański, prezes TVP. To byłby dopiero cyrk.
"SMS-y zawsze byłyby oszukane"... Czy Igor próbuje nam coś przez to powiedzieć?