Choć kościół katolicki w Polsce wciąż cieszy się niezwykle silną pozycją, to stopniowo instytucją wstrząsają kolejne kryzysy, niszczące jej zaufanie wśród wiernych. Pomimo wszelkich starań partii rządzącej, chcącej odwdzięczyć się klerowi za popchnięcie elektoratu w ich stronę np. nie umieszczając skazanych prawnie pedofilów w krajowym rejestrze, hierarchom kościelnym coraz ciężej jest tłumaczyć się ze zbrodni popełnianych przez ich podwładnych.
Po głośnej sprawie ze stycznia, kiedy to ofiara księdza-pedofila wygrała w sądzie odszkodowanie w wysokości miliona złotych, wczoraj doszło do kolejnego ważnego wyroku. Po 11 latach (!) od doprowadzenia do samobójstwa 13-letniego chłopca, skazano byłego proboszcza Hłudna, Stanisława K.
Jego ofiara powiesiła się w grudniu 2007 roku. Siostra zmarłego chłopca znalazła pozostawiony przez niego list, w którym 13-latek wyjaśnił przyczynę samobójstwa. Napisał w nim, że proboszcz bił, szarpał i krzyczał na nastolatka oraz bezpodstawnie oskarżył go o kradzież 480 złotych z plebanii. Ksiądz groził chłopcu nasłaniem na niego policji i przeszukanie jego domu, co miało być najbardziej istotnym powodem podjęcia decyzji samobójczej. Nastolatek napisał również, że "nie chce już być gwałcony przez tego pedofila", jednak zamazał tę informację.
Chłopiec nie był jednak jedyną ofiarą diabolicznego duchownego. Ksiądz odpowiadał bowiem przed sądem za znęcanie się jeszcze nad trzema dziewczynkami, bicie ich, ciągnięcie za włosy i uszy oraz przemoc słowną. Uczone przez niego dzieci bały się podobno uczęszczać na prowadzone przez niego zajęcia, jednak żaden z tych sygnałów nie spowodował wystarczającej reakcji jego przełożonych ani wymiaru sprawiedliwości.
Sprawa jest dodatkowo szokująca, ponieważ proboszcz oskarżony w przeszłości czterokrotnie, jeszcze przez 11 lat od samobójczej śmierci nastolatka pracował regularnie z dziećmi. Dopiero wyrok zapadły w Sądzie Okręgowym w Krośnie był prawomocny i skazał go na 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.