W trzecim odcinku osiemnastego (!) sezonu Kuchennych Rewolucji, Magda Gessler odwiedziła małą miejscowość w województwie warmińsko-mazurskim o nazwie Pasłęk. Paulina otworzyła tam restaurację Perfect Pub, jednak niestety, ani nazwa, ani kuchnia nie przyciągnęła stałych klientów. Goście przychodzili jedynie na niedzielne obiady, co nie pozwalało na utrzymanie się. Partner Pauliny również prowadzi gastronomię i jego lokal prosperuje bardzo dobrze, jednak właścicielka restauracji nie chce korzystać z rad swojego ukochanego. Powodem niepowodzeń może być również brak szefa kuchni. Na kuchni pracują trzy pomoce kuchenne, jednak żadna z nich nie jest kucharką.
Na pewno jest kilka rzeczy do poprawek, ale nie da się robić wszystkiego na raz. Szczególnie, że o gastornomii nie mamy żadnego pojęcia - mówi bez cienia żenady Paulina.
Magda Gessler wkroczyła do restauracji i złożyła od razu zamówienie:
Śledź w sosie musztardowym, śliwkę w boczku, zupę z pora z pierożkami mięsnymi i gulasz.
Niestety już na samym początku okazało się, że przyrządzenie przystawki może być problematyczne, ponieważ nie ma wszystkich składników. Na szczęście partner Pauliny zgodził się szybko pojechać po śliwki. Kolejnym zaskoczeniem były komentarze kucharek, które przyznały, że... nigdy nie robiły tego śledzia z karty.
Kochani, zdecydujcie się, czy podacie kolację czy mam wyjść bo to jest skandal - rzuciła Gessler po dwudziestu minutach czekania na przystawkę.
W tym czasie na stole pojawiła się pierwsza przystawka: śliwka w boczku, którą Magda skomentowała jednym słowem: Masakra.
Następnie na stole pojawiła się druga przystawka, której niekwestionowany autorytet kulinarny nie odważył się spróbować.
Zjadłaby pani śledzia bez chleba? Śmierdzi - rzuciła na widok talerza i poprosiła o zabranie go ze stołu.
Nie widziałam jeszcze pierogów w zupie jarzynowej, wygląda to dziwnie. Wyłowiłam potwora - komentowała Gessler pierogi, które były w za grubym cieście i w dodatku mrożone. Magda wypluła kęs do serwetki.
Ostatnią szansą na wyjście z twarzą Perfect Pubu było danie główne. Niestety, podany gulasz był ze słoika, na którym naklejona była sierpniowa data. Biorąc pod uwagę, że rewolucja miała miejsce w marcu, zabrakło kilku miesięcy do "rocznicy" dania".
On taki jest ze słoika. Trzeba dać jaki jest - komentowała kucharka swoją decyzję o wydaniu dania.
Śmierdzi starą wieprzowiną, nie wiem jak to ludziom można podać - mówiła gmerając w talerzu restauratorka. Zjadłam tu niedobrą, koszmarną i śmierdzącą kolację.
Widząc reakcję pani Magdy, kucharki się zbuntowały:
Nie przychodzę do pracy. Po co to było potrzebne, teraz będzie cyrk. Nikogo tu nie będziemy mieli. Mogliśmy normalnie funkcjonować - groziły.
Na drugi dzień Magda Gessler postanowiła przygotować prowokację. Poprosiła jednego ze swoich kierowców, aby zamówił danie dnia. Dostał odpowiedź odmowną, ponieważ... się skończyło. Jednak magicznym sposobem znalazła się jeszcze jedna porcja dla Magdy, która poprosiła o to samo, co kierowca.
Ta świnia była godna kary. Tu jest tragicznie. Czekanie na każde danie to był wielki skandal, dzisiaj w ogóle się wszystko skończyło. Jak można tak gości traktować? Wy sobie jaja robicie po prostu. Przez Was kelnerka płacze, nie wiem, czy mi się chce oglądać waszą kuchnię. Mi się wydaje, że mi się chce wyjść - powiedziała rzucając talerzami z obiadem.
To jest kpina, mogliśmy w ogóle nie robić dzisiaj dania dnia. Kazać zamawiać z karty i ch*j - skomentowała sytuację właścicielka Paulina.
Sytuację starał się uratować partner Pauliny, który postanowił pojechać do Magdy Gessler i porozmawiać z nią, by nakłonić ją do przeprowadzenia rewolucji. Gessler była jednak nieugięta. Powiedziała, że dopiero kiedy Paulina zdecyduje się poprosić o pomoc, wróci i dokończy to, co zaczęła. Marcin i Paulina przeprowadzili poważną rozmowę w schowku na szczotki. Partner właścicielki Perfect Pubu powiedział, że weźmie na siebie ciężar rewolucji, jeśli tylko jego partnerka się zgodzi.
Kolejnego dnia Magda Gessler poprosiła właścicieli na rozmowę. Po długich namowach udało się ściągnąć Paulinę z kuchni na salę i wyjaśnić, skąd wzięła się wczorajsza reakcja i ocena jej kuchni. Po krótkiej wymianie zdań, Gessler poszła ocenić stan sanitarny kuchni i już po dwóch minutach kazała wyrzucić połowę używanego sprzętu.
Po zleceniu sprzątania kuchni, Gessler przedstawiła plan przygotowany dla Perfect Pubu, który od teraz będzie nazywał się Oberża Bażant:
Miejsce będzie całe w kratę, dużo lamp, dużo luster, dużo ptactwa dzikiego. Ogólnie będzie się restauracja nazywała Oberża Bażant. Na stole znajdą się produkty regionalne, to będzie taka eko knajpa. Podamy babeczki faszerowane grzybami, rosół z dziczyzny, pieczoną gruszkę i bażanta - poinformowała Magda o swoim planie dla Pauliny.
Po czterech tygodniach Magda Gessler wróciła do Pasłęka, by sprawdzić, jak Paulina radzi sobie z przygotowanym dla niej menu. Niestety, ciasto w babeczkach było fatalne, mięso w rosole suche i przegotowane, ale bażant był przepyszny.
Widzieliście ten odcinek?