Uff. Jeżeli ktoś ogląda Gwiazdy tańczą na lodzie, może już nie martwić się o szok estetyczny wywołany widokiem mizdrzącej się Gosi Andrzejewicz (przyznajcie - nie było jeszcze w telewizji nikogo równie sztucznego). Decyzją widzów pani "Pearline" odpadła. Zabawne, bo reklamując się przed głosowaniem mówiła z przejęciem: "Błagam was, dajcie mi szansę. Kocham was!"
Bardziej rozbawiła nas jednak Doda niemiłosiernie znęcająca się nad roztrzęsioną "Jusią". Program zaczęła od wręczenia jej swojej tekturowej podobizny z wyciętą dziurą na twarz. Poleciła, żeby się w niej przeglądała w lustrze, jak będzie miała depresję. Czyli co drugi dzień - rzuciła. Justyna jak zwykle nie wiedziała, co odpowiedzieć. Doda zaś cały czas wyprowadzała ją z równowagi, mówiąc np. "To jeszcze nie koniec! Jeszcze nie koniec! Hihi!"
Justyna nie wykazała się błyskotliwością i dała Dodzie okazję, do poniżenia się, zwracając się do niej po zakończonym występie:
Mam nadzieję, że Łukasz nie przypomina ci Quasimodo. Hihi!
Łukasz nie. Hihi! - odpowiedziała Doda, gasząc ją po raz kolejny.
Udało się. Steczkowska, nazywana za chwilę "Jusią", często się "zawieszała" i gubiła myśl. Ratowała się tylko głupim uśmiechem. Widać, że rzeczywiście przeżywa jakieś załamanie nerwowew związku z prowadzeniem tego programu. Cóż, przynajmniej widać, że pracuje na swoją pensję.
Ach, jeszcze jedno. Kamera pokazała w pewnej chwili grupkę fanów Gosi Andrzejewicz siedzących z transparentem: "Łamie serca, łamie lody, poznaj Gosię - smak przygody". To hasło musiało być zaakceptowane (albo nawet wymyślone) przez samą zainteresowaną - królową wszystkich "Gosiomaniaków". Pomyślcie - kim trzeba być, żeby chcieć promować się w telewizji w taki sposób? I co oznacza ten "smak przygody"?