Choć Ewa Chodakowska unika porównań z Anną Lewandowską, oczywistym jest, że ludzie uwielbiają śledzić ich zaciekłą rywalizację. Ostatnio Ewa wyprzedziła żonę Roberta o kilka długości - po oblikowanym raporcie finansowym widać było jak na dłoni, że firma Ewy i jej męża zarobiła o 10 milionów (!) złotych więcej niż HPBA Lewandowskiej. Wydawało się, że spór "konkurentek" został rozstrzygnięty, na nowo rozgorzała jednak dyskusja o ich "konflikcie", gdy Chodakowska opublikowała post o swoim nowym kalendarzu.
Właściwie nie trudno było się domyślić, że post Ewy opatrzony zapewnieniem, że nie robi już kalendarzy "ze swoją twarzą" i obśmianie takiej praktyki zostaną przyrównanie do Lewandowskiej, która wciąż sprzedaje fankom kalendarze ze swoim wizerunkiem. Ewa postanowiła w kolejnym poście "afery kalendarzowej" wyjaśnić, że chodziło jej jedynie... o nabijanie się z samej siebie, wszak i ona ma za sobą kilka edycji kalendarzy ze swoją twarzą. Opublikowała długi i emocjonalny post w swoim stylu:
Najbardziej SKANDALICZNY PRODUKT tego sezonu... ba! Roku 2019! MÓJ KALENDARZ, BEZ MOJEJ GŁOWY. Proszę zachować dystans... to bezcenna rzecz! - grzmi Chodakowska.
Przeciwnie do poprzednich MOICH edycji - ta jest czwarta - zrezygnowałam celowo z wielkiej głowy na okładce, bo tym razem SAMA GO WYDAŁAM, w takiej formie, jaka mnie samej odpowiada najbardziej... Tak szczerze... Czy któraś z Was weszłaby do sali konferencyjnej dzierżąc w ręce kalendarz, ze swoją podobizną? No... nie wiem... ja w każdym razie nie... czy to naprawdę dziwne? Z poprzednich kalendarzy korzystałam tylko w domu, ale już na miasto nie wypuszczałam się ze swoją gębą... - zapewniła trenerka. DECYDUJĄC SIĘ NA TAKI RUCH, oceniam tylko poprzednie lata swojej pracy... bazuje na własnych doświadczeniach, emocjach, intuicji - dodała, nawiązując do sugerowanych przytyków w stronę Lewandowskiej.
Zainteresowanie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Podwoiliśmy liczbę zamówień, bo założona wstępnie liczba sztuk, rozeszła się na pniu - skwitowała. Pudelkowi pozostaje dodać - nie ma za co!