Borys Szyc przez lata spędzone w show biznesie zasłynął tyloma dziwnymi, zawstydzającymi wybrykami, że trudno je zliczyć. Mocno zakrapiane imprezy, awantury urządzane w ich trakcie i po nich, w końcu utrata prawa jazdy za jazdę na podwójnym gazie. W międzyczasie kilka toksycznych związków, które kończyły się większymi lub mniejszymi awanturami.
Dziś Szyc wydaje się być zgoła innym człowiekiem. Z dumą opowiada o tym, że nie pije już cztery lata, jest w stałym związku z Justyną Nagłowską, a niedawno otworzył eksperymentalny wirtualny teatr. Jego zawodowy grafik pęka w szwach, a on sam wydaje się nieco bardziej poukładaną i zwyczajnie szczęśliwszą osobą niż przed laty.
Dopiero teraz widzę, jak duże braki miałem w sobie i jak wypełniałem je różnymi trunkami. Zawsze wydawało mi, że jestem towarzyską osobą, a okazało się, że tak naprawdę jestem samotnikiem. Alkohol pomagał mi w tym, żeby mieć wokół siebie gigantyczne towarzystwo, w którym mogłem brylować. Teraz dużo trudniej wchodzę w bliższe relacje, zajmuje mi to więcej czasu, ale jak się uda, to te znajomości są dużo głębsze niż kiedyś - powiedział Szyc w nowym wywiadzie dla portalu Plejada.
Aktor nie ukrywa, że walka z nałogiem spowodowała, że musiał diametralnie zmienić swoje życie.
Terapia pociąga za sobą ogromne zmiany. A każdy się ich boi, to naturalne. Dobrze i pewnie czujemy się w sytuacjach, które znamy. Alkoholizm to choroba, która obrasta cię dookoła, wchodzi w każdą dziedzinę życia i staje się tam stałym gościem. Odrzucenie alkoholu oznacza diametralną zmianę – towarzystwa, rozkładu dnia, sposobu odżywiania czy tego, jak się z kimś kochasz. Zmienia się dosłownie wszystko. To niesamowicie trudne, ale jest to jedyna droga do trzeźwości i świadomego życia - zdradza Borys.
Z tego, co w rozmowie z Plejadą mówi Szyc wynika, że jest świadom zagrożeń, które na niego czychają.
Nawroty są wpisane w tę chorobę, natomiast mam gigantyczną nadzieję, że nie zdarzy mi się sięgnąć znowu po alkohol. Natomiast gdyby stało się inaczej, to przynajmniej wiem, jak działać i do kogo się wtedy zgłosić, żeby się uratować. Takie nawroty są bardzo niebezpieczne. Alkohol jest trucizną i w momencie, gdy go odstawimy i po jakimś czasie do niego wrócimy, to nie zaczynamy od zera, tylko od momentu, w którym przestaliśmy pić – wsiadamy w rozpędzony pociąg. Więc gdy wlejemy w siebie truciznę po kilku latach bycia zupełnie trzeźwym, to możemy się zatruć i nie przeżyć tego. Mam tego świadomość i wiem, że muszę bardzo uważać, żeby do tego nie doprowadzić - twierdzi.
Borys, który nie ukrywa, że kluczową rolę w jego ewolucji odegrała terapia, jest zdania, że o chorobie alkoholowej alkoholicy powinni mówić głośno.
Ludzie mówią, że lubią imprezować, że są pijakami, ale boją się przyznać do alkoholizmu. Jest tysiąc określeń, które wymyślili sobie alkoholicy, żeby swoją chorobę usprawiedliwić lub ukryć przed światem. Prawda jest taka, że alkoholizm jest chorobą śmiertelną. Doprowadza ona do upadku i samounicestwienia. Powinno się o tym jak najwięcej mówić, żeby uświadamiać ludzi. Nigdy nie byłem "anonimowym alkoholikiem", ale chcę być "znanym alkoholikiem". Zamiast AA, wprowadźmy nowy termin – ZA. Apeluję, żeby wszyscy "znani alkoholicy" mówili głośno o swojej chorobie. Robienie wokół tego otoczki anonimowości powoduje, że ludzie się wstydzą swojego uzależnienia. Naprawdę nie ma czego się wstydzić. To walka o życie – albo przeżyjesz, albo nie - mówi aktor.
Choć Pudelek lubi wyzłośliwiać się na celebrytach, to tym razem szczerze trzymamy kciuki za Borysa!