Mandaryna, oburzona ostatnią publikacją Faktu na jej temat (zobacz: Mandaryna na bruku)
, atakuje dziennik i przy okazji swojego byłego męża - Michała Wiśniewskiego, który według niej stoi za szkalującymi ją tekstami.
Marta Wiśniewska posuwa się nawet do oskarżenia Faktu o pisanie tekstów "na zlecenie" jej byłego męża. To że Michał współpracuje z gazetą nie jest tajemnicą. Jego solowa płyta była przecież dołączona do jednego z pierwszych numerów Faktu. Mandaryna oskarża jednak dziennik o celową publikację tekstu, który może jej zaszkodzić w mającej się odbyć w poniedziałek sprawie sądowej o prawo do opieki nad dziećmi. Przypomnijmy - Fakt zasugerował, że nie ma ona wystarczających środków finansowych, aby się nimi zajmować. Mandaryna grozi sądem i odpiera te zarzuty, co więcej twierdząc, że to Michał Wiśniewski jest bankrutem, a jego długi ciążą obecnie również na niej. Oto pełny tekst oświadczenia:
W związku z treścią opublikowanego w dniu dzisiejszym w dzienniku "Fakt" (będącym własnością niemieckiego koncernu Axel Springer) artykułu, szkalującego moje dobre imię i narażającego swoją kłamliwą treścią moich najbliższych, oświadczam, że po roku tolerowania preparowanych na łamach tych kilkunastu kartek papieru kłamstw i obrzydliwych sugestii, tym razem zostałam pozbawiona komfortu wyboru i zmuszona do reakcji. Od dzisiaj każde słowo opublikowane na tych łamach na temat mój lub bliskich mi osób znajdzie swój finał w sadzie.
Pierwsza rozprawa odbędzie się w sprawie opublikowanego dzisiaj materiału na temat mojej rzekomej zawodowej i finansowej upadłości, a co za tym idzie braku zdolności godnego utrzymania własnych dzieci.
DOŚĆ!!!! Chcę spotkać się w sądzie i spojrzeć w twarz uczestniczącym w tym procederze żywym ludziom! Chcę, aby każdy z nich umierał ze wstydu, że bierze wierszówkę za takie rzeczy!
Ciężko pracowałam przez ostatni rok, aby móc spokojnie powiedzieć, że osiągnęłam upragnioną pozycję zawodową.
Dzięki wsparciu przyjaciół i życzliwości stacji Polsat zrealizowałam swoje wielkie marzenie, biorąc udział w tworzeniu fantastycznego, telewizyjnego show, pt. "Let's dance", które już w listopadzie, mam nadzieję, będzie można zobaczyć w pełnym wymiarze. Na rynku medialnym już od tygodnia obejrzeć można mój najnowszy teledysk, zapowiadający trzecią płytę dojrzalszej i silniejszej Mandaryny. W każdy weekend przemierzam Polskę wzdłuż i wszerz, grając koncerty, na których z coraz większym wzruszeniem odnajduję potwierdzenie faktu, że już nie muszę się tłumaczyć, bo moja publiczność wie, że wróciłam.
Jestem szczęśliwa, że odnalazłam swoje miejsce również w sercach gejów, dla których wystąpiłam i będę występować z prawdziwą przyjemnością i kategorycznie nie wyrażam zgody na próbę dyskryminacji ich środowiska, bo muzyka, jak wiadomo, nie tylko łączy pokolenia, ale również (w co pragnę wierzyć) jest absolutnie ponad podziałami.
Zainwestowałam dużą część własnych oszczędności w budowę Szkoły Tańca Mandaryna Dance Studio, aby stworzyć wyjątkowe miejsce, o jakim ja zawsze marzyłam, rozpoczynając swoją przygodę z tańcem. Zakupiłam, nie biorąc przy tym grama kredytu, piękny kawałek własnej ziemi obok przyjaciół, na którym wybuduję swój pierwszy, prawdziwy dom. I żaden "Fakt" mi w tym nie przeszkodzi. Bo ja od dłuższego czasu już wiem, że wiatr wiejący mi dotąd w oczy zmienił kierunek i teraz wypełnia moje skrzydła.
I właśnie teraz, dziwnym zbiegiem okoliczności, w przededniu sprawy sądowej o uregulowanie kontaktów mojego byłego męża z dziećmi, brukowiec na stałe z nim współpracujący, jakim jest "Fakt", zamieścił stek bzdur mogących mieć niezwykle istotny wpływ na przebieg zaplanowanej na poniedziałek rozprawy.
Tymczasem to właśnie mój były mąż ma teraz prawdziwe, finansowe problemy:
- Agencja Reklamowa zerwała z Nim kontrakt na trasę koncertową telefonii komórkowej - Jego wieloletnie długi w Urzędzie Skarbowym ciążą na całej mojej obecnej rodzinie - Jedyny element przypadający w podziale majątku mnie i moim dzieciom, jakim była połowa ziemi pod Warszawą, został, jak poinformował Mojego tatę Michał, oddany przez mojego byłego męża w zastaw komornikowi.
Przez wszystkie te miesiące, naiwnie wierzyłam, że brak wypowiedzi w tej kwestii pozwoli mi uniknąć kolejnej w moim życiu publicznej rozprawy na temat spraw najbardziej osobistych.
Tymczasem obłuda i tupet brukowca "Fakt", działającego prawdopodobnie na zlecenie Michała Wiśniewskiego, zmusiły mnie do podjęcia działań obronnych.
Droga redakcjo "Faktu" - bez obaw - moja finansowa i zawodowa kondycja jest znakomita i wykorzystam każdy jej element aby dowieść prawdy choćby przed sądem!