Lindsay Lohan nie potrzebowała wcale "pomocy" Paris Hilton, aby zakończyć swój i tak najdłuższy jak do tej pory związek. Jak donosi magazyn People na podstawie informacji z kilku wiarygodnych źródeł, Harry Morton zostawił Lindsay.
Harry zerwał z Lindsay wczoraj w hotelu Chateau Marmont, po tym jak wspólnie zjedli kolację na jednym z zewnętrznych patio - doniosła przyjaciółka aktorki. Podczas kolacji nic się nie wydarzyło, ale wkrótce potem powiedział jej po prostu, że to koniec.
Przyjaciele Lohan bardzo pokrętnie tłumaczyli, że nic wielkiego się nie stało:
Nikt nikogo nie rzucił. Nie rzuca się kogoś, gdy ma się 20 i 25 lat. Zdecydowali się po prostu na przerwę. Chcą dać sobie trochę czasu i zobaczyć, czy nadal będzie im zależeć. Wszyscy tak robią.
Naoczni świadkowie twierdzą jednak, że Lohan po rozstaniu, które wcale nie było rozstaniem, pobiegła pędem do restauracji w Chateau Marmont, gdzie siedzieli jej znajomi, krztusząc się łzami i trzymając w jednej ręce chusteczki, a w drugiej telefon komórkowy.
Wbiegła, usiadła ze swoimi znajomymi, odłożyła telefon i płacząc zaczęła coś opowiadać. Znajomi Lindsay wyglądali na bardzo zmartwionych i uważnie słuchali tego, co mówiła - opowiada świadek.