Po spektakularnym zwycięstwie Baracka Obamy jego wielki fan Daniel Craig zapowiedział, że jest gotowy ustąpić miejsca nowemu Bondowi. Czarnemu. Zdaniem gwiazdora nadszedł już czas, aby w rolę agenta 007 wcielił się mniej "aryjski" aktor.
Po zwycięstwie Obamy cały świat się zmienił. Przełamaliśmy pewne zakazy i ludzie zrozumieli, że nadeszły nowe czasy – mówi Craig. Uważam, że fani serii są gotowi na ciemnoskórego Bonda. Postać stworzona przez Iana Fleminga doskonale nadaje się do ukazywania aktualnych trendów w kinie i kulturze. Myślę, że taki zabieg byłby ciekawym posunięciem marketingowym.
Słowa Daniela wywołały gwałtowny sprzeciw miłośników książek i filmów o Jamesie Bondzie. Przedstawiciele stowarzyszenia, które zrzesza największych fanów serii wystosowali oficjalną prośbę do producentów, aby nie zmieniali aktora grającego ich ukochanego bohatera:
Naszym zdaniem Daniel Craig jest najlepszym Bondem, jakiego kiedykolwiek mieliśmy. Nie mamy nic przeciwko ciemnoskórym aktorom, ale postać agenta 007 to ikona popkultury i nie powinna być grana przez przedstawiciela innej rasy. To tak jakby afrykańskiego wojownika grał Brytyjczyk.
Racja. Z tym że rola Bonda to coś więcej, to symbol. Powierzenie jej ciemnoskóremu aktorowi byłoby ważnym, niemal politycznym aktem. Dlatego prędzej czy później do tego dojdzie. Jak sądzicie, kto miałby największe szanse?