Ewa Minge wielokrotnie zapewniała, że nie robiła sobie żadnych operacji plastycznych. Martwimy się o nią. Nie chodzi już nawet o to, że publicznie kłamie, ale ma chyba ludzi za idiotów. Traci zupełnie kontakt z rzeczywistością. Być może zbyt rzadko przebywa w towarzystwie osób nie-zoperowanych?
W niedawnym wywiadzie śmiała się, że nazwaliśmy ją polskim Michaelem Jacksonem. Rzeczywiście - to nie dość dosadne porównanie. Ewa doprowadziła się do stanu, w którym całkiem na serio można ją już zestawiać z najgorzej zoperowaną kobietą świata - Jocelyn Wildenstein (zdjęcie na samym dole).
Nasze czytelniczki spotkały Minge w Rzymie. Siedziała z jakimś mężczyzną w restauracji niedaleko Piazza Venezia. Nawet na mało wyraźnych zdjęciach widać, że taka twarz nie występuje w przyrodzie naturalnie. Po co właściwie ludzie robią sobie taką krzywdę? W jakim środowisku taka maska może uchodzić za seksowną?
A to kilka wyraźniejszych zdjęć, oraz ideał, do którego Ewa dąży: