Justin Bieber ma za sobą wyjątkowo intensywny rok. Na początku marca media zelektryzowała wiadomość o nagłym rozstaniu kanadyjskiego idola nastolatek z Seleną Gomez, z którą gwiazdor - jak twierdzą amerykańskie brukowce - planował założyć rodzinę. Gdy Bieber niespodziewanie zaręczył się ze wschodzącą gwiazdą modelingu, Hailey Baldwin, wszystkim wydawało się, że 24-latek wreszcie wyszedł na prostą i postanowił skupić się głównie na swoim zdrowiu psychicznym. Ostatnie nagrania piosenkarza zarejestrowane przez grupę jego fanów i opublikowane później w sieci, ukazały, że Justin wciąż nie poradził sobie z gnębiącymi go demonami.
Gwiazdor chyba zdaje sobie sprawę z następstw ciążącej na nim presji i ostatnie miesiące poświęcił przede wszystkim na odpoczynku od trasy koncertowej i leniuchowaniu w towarzystwie ukochanej Hailey. Od kiedy para rzekomo powiedziała sobie sakramentalne "tak", zakochani nie rozstają się nawet na chwilę, chodząc wspólnie po najlepszych butikach i restauracjach w Stanach oraz trwoniąc wielomilionowy majątek wokalisty. W czwartek paparazzi przyłapali Justina i Hailey pod jedną z kawiarni w Los Angeles w iście "oryginalnych" stylizacjach: piosenkarz miał na sobie szary dres i biały t-shirt, do którego dobrał Vansy w szachownicę i niebieską czapkę z daszkiem. Baldwin wybrała na tę okazję męską koszulę w pionowe pasy i krzykliwe buty House of Holland za 1700 złotych. Media zza oceanu żartują sobie z modowych wyborów młodych celebrytów, określając ich styl mianem "mody dla kloszardów".