Choć mogłoby wydawać się inaczej, rola Melanii Trump w Białym Domu jest o wiele bardziej istotna, niż przypuszcza ogromna część społeczeństwa. Podczas gdy jej mąż podejmuje coraz to bardziej kontrowersyjne decyzje (jak na przykład przyjęcia na do sądy najwyższego polityka oskarżonego o dopuszczenie się licznych molestowań seksualnych), Melania musi pełnić w pewien sposób rolę wabika, odwracającego uwagę społeczeństwa od niestabilnego rządu ciepłym uśmiechem i ładnymi zdjęciami w gazetach.
Znana z niezabierania głosu w trapiących Stany sprawach pierwsza dama, pięknie wypełniała swoje zadanie w zeszłym tygodniu podczas swej samotnej wyprawy do Afryki. Większość jej stylizacji spotkała się z ciepłym przyjęciem internautów, co jednak zmieniło się w trakcie ostatniego dnia wycieczki. Na zwiedzanie piramid i Sfinksa w Gizie, Melania ubrała się (albo raczej została ubrana) w jasny garnitur, czarny krawat, fedorę oraz klasyczne baleriny od Chanel. Społeczność Twittera szybko odnotowała, że stylizacja pierwszej damy wybitnie przypomina strój identyfikowany z pułkownikiem Sandersem, założycielem sieci KFC. Nieco bardziej bezpośredni komentatorzy stwierdzili jednak, że Melania przypomina nazistowskich złoczyńców z filmów o Indianie Jonesie.
Jest aż tak źle?