Internet wprowadził rynek muzyczny w kompletnie nową epokę, w której niewystarczające jest już wydanie znakomitego krążka z nadzieją, że ktoś go zauważy. Bez konsekwentnej strategii marketingowej nawet legendy są w stanie przepaść w natłoku młodych twórców zalewających platformy streamingowe darmowym kontentem.
Najwyraźniej pamiętając o licznej konkurencji, sir Paul McCartney postanowił podejść do promocji swojego najnowszego albumu w sposób raczej nietuzinkowy. W trakcie wywiadu dla GQ Magazine legenda Beatlesów zdradziła sekrety o dość nietypowych rytuałach panujących wśród kultowego zespołu. Członkowie zespołu ponoć mieli w zwyczaju onanizować się w swoim towarzystwie, wykrzykując przy tym na zmianę nazwiska celebrytek, które uważali za atrakcyjne, jak np. Brigitte Bardot. Muzyk dodał też, że w związku z tymi "zajściami" John Lennon i George Harrison nawiedzają go czasem we śnie.
Zobacz: Quincy Jones ostro o Jacksonie i Beatlesach: "Michael KRADŁ piosenki", "Sku*wysyny bez talentu"!
We wspomnieniach o kręgu wspólnego zainteresowania został perkusista Beatlesów, Ringo Starr. Przyłapany podczas opuszczania lotniska w Los Angeles, gwiazdor został zapytany o swoją nieobecność w historii McCartney'a. Ringo wytłumaczył, że była ona spowodowana prostym faktem, iż dołączył do zespołu nieco później, gdy muzycy nie mieli już w zwyczaju wspólnie się "relaksować". Dodał również żartobliwie, że wierzy, iż Paul śni o nim co noc i to dlatego zapomniał wspomnieć o nim w wywiadzie.
Wierzycie Ringo czy może muzyk chciał się odciąć od krępujących plotek?