O pierwszej żonie Cezarego Pazury, matce jego córki Nastki, wiadomo niewiele. Tylko tyle, że w 1994 roku porzuciła męża z małą córeczką i słuch po niej zaginął. _**Byłem w okropnej sytuacji**_ - wspominał Czarek w jednym z wywiadów. Sam z dzieckiem, z długami. Chciałem się targnąć na życie. Uratował mnie mój przyjaciel, Olaf Lubaszenko.
Swoje pierwsze małżeństwo podsumowuje krótko: Byłem dla niej za dobry. Prawda jest taka, że dalsze losy Żanety Pazury są Czarkowi znane. Po prostu nie chce o nich mówić. Po ucieczce z domu jej miejscem pobytu stał się łódzki pub o nazwie Dada, przy ulicy Piotrkowskiej.
Przesiadywała tam całymi dniami - mówi jeden ze świadków, do których dotarła Rewia. To było bardzo popularne, ale też dziwne i niebezpieczne miejsce. Spotykali się tam narkomani i mniejszości seksualne.
Żaneta była zaniedbaną, postarzałą przedwcześnie kobietą - opowiada jedna z łódzkich dziennikarek, która dotarła do matki Nastki. Wyglądała bardzo źle. To było smutne spotkanie.
W 1995 roku Pazura spotkał Olenę Marczuk, która wkrótce zmieniła imię na "Weronika" i została żoną Cezarego. Przez kolejne osiem lat aktor walczył o kościelne orzeczenie nieważności swojego pierwszego małżeństwa. Udało się, więc mógł wziąć w Weroniką ślub kościelny. Jak wiadomo drugi związek także zakończył się porażką.
Pazura mówiła, że była żona Czarka jest na takim dnie, że dobrze, że nie utrzymuje kontaktu z dzieckiem. Stwierdziła wręcz, że... "uwielbia ją za to".
Cenię ją za to, że nie kontaktuje się z Nastką - wyznała. A wiem, że chciałaby. Wszyscy ją potępili, bo porzuciła dziecko, a ja ją za to wręcz uwielbiam! Najlepsze, co mogła zrobić, to pozwolić małej normalnie żyć.
Co się więc stało z Żanetą Pazurą? Udało nam się ustalić, że kilkakrotnie podejmowała próby wyjścia z uzależnienia od narkotyków - pisze tabloid. Ostatnio była podopieczną monarowskiego ośrodka w Sokolnikach niedaleko Łodzi. Od pewnego czasu mieszka razem z matką. Choć nadal używa nazwiska byłego męża, nie chce rozmawiać o swoim życiu ani zakończonym przed laty małżeńswie.