W Polsce co jakiś czas pod publiczną debatę wraca problem przemocy seksualnej kobiet, zwłaszcza w sytuacjach zależności służbowej lub małżeńskiej, chociaż nie tylko. Wtedy wiele kobiet odnajduje w sobie odwagę, by ujawnić, że same doświadczyły molestowania, po czym sprawę zamiata się pod dywan.
Poprzednia taka dyskusja odbyła się trzy lata temu, po ujawnieniu patologii panującej w redakcji Faktów za czasów Kamila Durczoka. Wiele celebrytek ujawniło wówczas, że doświadczyły niechcianych zalotów, obmacywania czy składanych wprost propozycji pracy za seks. Maryla Rodowicz wyznała, że nawet to lubiła.
Rok temu kwestia molestowania wróciła za sprawą afery Harveya Weinsteina, któremu udowodniono składanie obleśnych propozycji tak wielu kobietom, że sam się już w nich pogubił. Jak ujawniła amerykańska prasa, rozmowę z aktorkami rozpoczynał od pytania: "Czy ja czegoś z tobą nie próbowałem?".
Znowu rzesze kobiet wyznały, że doświadczyły molestowania seksualnego, zresztą to wynika ze statystyk. Według nich 9 na 10 Polek po 15. roku życia przynajmniej raz spotkało się z molestowaniem seksualnym.
W tym roku problem molestowania seksualnego zyskał tragiczne oblicze dziecka skrzywdzonego przez pedofila, często pełniącego funkcję zaufania publicznego.
26 sierpnia po raz pierwszy na ogrodzeniach polskich kościołów zawisły dziecięce buciki, w ramach zapoczątkowanej przez Irlandię akcji Baby Shoes Remember, upamiętniającej ofiary pedofilii, a Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok poznańskiego Sądu Okręgowego, nakazujący Towarzystwu Chrystusowemu wypłatę miliona złotych odszkodowania i 800 złotych miesięcznej renty kobiecie, która jak trzynastolatka była regularnie gwałcona przez katechetę delegowanego przez zakon do pracy z dziećmi.
W tej sytuacji tym głośniej zabrzmiały opinie, wyrażane zresztą przez wielu postępowych duchownych, że konieczne jest nakreślenie nowych granic tego, co wolno, a czego nie oraz definicja "świadomej zgody".
Na ten temat w niedzielę wieczorem dyskutowali w studiu programie Fakty po faktach w TVN24 prof. Tomasz Płudowski, Ilona Łepkowska i dominikanin o. Paweł Gużyński. Jak się okazało w toku rozmowy, zakonnik reprezentuje dużo bardziej otwarte poglądy niż Łepkowska.
Jeśli się okaże, że jakiś biskup krył pedofila, przenosił go do innej parafii, to tak, powinien płacić Kościół - stwierdził na wizji.
Sprawa jest skomplikowana o tyle, że większość ludzkich tragedii wychodzi na światło dzienne po latach, kiedy ofiara znajduje w sobie siłę, żeby o tym mówić, albo ośmielają ją podobne dramaty ujawnione przez inne ofiary po latach. Ale Ilonka jest twarda. Nie dopuści, by ktoś podejrzewał ją o współczucie wobec ofiar gwałtów.
Odnosząc się do najnowszej afery o gwałt, do którego doszło dziewięć lat temu, z którego sprawcą, jak twierdzi Cathryn Mayorgi, był Cristiano Ronaldo, scenarzystka stwierdziła, że jest za późno na takie żale. Jej zdaniem, skoro kobieta nie zgłosiła gwałtu dziewięć lat temu, to teraz swoimi wyznaniami sama sobie szkodzi.
Jej opinia jakoś nie znalazła zrozumienia. Pozostali usiłowli wyjaśnić, że tak działa trauma i kobiety właśnie z jej powodu nie opowiadają o tragedii. Łepkowska była nieugięta, za co spotkała ją krytyka na Twitterze.
Czy ja oglądam Ilonę Łepkowską (chyba), która mówi, że to wina zgwałconej kobiety, że Ronaldo ją zgwałcił i tego wcześniej nie podała do informacji publicznej? - napisała na Twitterze jedna z osób, które miały pecha odlądać ten program.
Łepkowska po stwierdzeniu, że "jest różnica miedzy zgwałceniem 14-letniego ministranta a dorosłej kobiety" powinna jako ekspert komentować filmy pornograficzne - skomentował inny widz.
To niewyobrażalne, co ta kobieta wygaduje - napisała zbulwersowana internautka. Wystarczy pół godziny, żeby sie dowiedzieć, dlaczego ofiary gwałtów latami milczą. Ale po co? *Jak się jest gwiazdą, to można publicznie bredzić, co ślina na język przyniesie. *
Co ciekawe, na stronie internetowej programu nie ma jeszcze nagrania ze studia, ale burwersujące wypowiedzi Łepkowskiej cytowane są już na Twitterze czy forach internetowych.