Po koncercie w Bydgoszczy Mandaryna zasłabła. Lekarz nakazał przewieźć ją do szpitala. Tam piosenkarka trafiła pod kroplówkę.
Przypomnijmy - Marta Wiśniewska jest cukrzykiem. Ma podwyższony poziom cukru we krwi, co może prowadzić do groźnych powikłań: uszkodzenia nerek, serca, osłabienia, a nawet utraty wzroku. Ciągłe koncerty i stres nie są dobrym połączeniem dla chorej osoby. Oczywiście, z cukrzycą można żyć - jak doskonale widać na przykładzie Wiśniewskiej. Ale ostatnie dni były dla niej bardzo trudne.
Szczególnie bolesny okazał się artykuł w Fakcie, w którym jednoznacznie sugerowano, że kariera Mandaryny legła w gruzach i że piosenkarka musiała wyprowadzić się z zajmowanego domu, bo nie stać jej już na wynajem. Katarzyna Kanclerz, przyjaciółka piosenkarki, mówi:
Ten artykuł przekroczył wszelkie granice przyzwoitości. Wbrew temu, co tam napisano, Marta ma zaplanowane koncerty do końca listopada. Marta bardzo to przeżyła. Tym bardziej, że w tym stanie nie może się bronić. Lekarze kategorycznie zabronili jej się denerwować. Najpierw ma się uspokoić, wyciszyć i wrócić do zdrowia, dopiero potem może pojawić się w mediach. Być może będzie musiała wyjechać do sanatorium.
Nie oznacza to jednak, że Mandaryna zamierza zawiesić lub zakończyć karierę. Mam zaplanowaną na jesień trasę koncertową w Ameryce i Kanadzie, myślę też o otworzeniu szkoły tańca. I na pewno dam radę - mówi Marta.
Nie podoba się nam muzyka Mandaryny, nie zachwyca jej gust w doborze strojów scenicznych i nie jesteśmy wielkimi fanami tipsów z hologramami. Ale trzeba przyznać, że z dwojga Wiśniewskich, Marta jest osobą, której prędzej będziemy kibicować.