Kinga Rusin nie miała ostatnio zbyt wielu powodów do szczęścia. Najpierw dziennikarka wdała się w medialną wojnę z Małgorzata Rozenek, zarzucając celebrytce reklamowanie kosmetyków testowanych na zwierzętach i przy okazji wykorzystując sytuację do promocji własnych, oczywiście ekologicznych produktów. Awantura z Rozenek odbiła się na wizerunku Rusin, a kłótliwa gwiazda jeszcze bardziej pogorszyła swoją sytuację atakując na wizji Agnieszkę Frykowską na kanapie Dzień Dobry TVN.
Wygląda na to, że 47-latka postanowiła zrobić sobie krótkie wakacje od show biznesu i pojechała ze swoim partnerem, Markiem Kujawą, na Rodos. Zakochani postanowili w romantyczny sposób uczcić rocznicę swojego spotkania i polecieć na grecką wyspę, gdzie poznali się dokładnie osiem lat wcześniej. W rozmowie z Faktem Kinga opowiedziała o szczegółach wycieczki, w którą - jak się później okazało - zakochana para wybrała się w towarzystwie mamy Kingi.
Mój związek z Markiem to takie życie po życiu, ciekawa sprawa - dumała Rusin. Jestem bardzo szczęśliwa. W rocznicę naszego poznania się pojechaliśmy z Markiem na dokładnie tę samą plażę, na której się poznaliśmy. Było cudownie, bardzo kameralnie i po cichutku. Ale z udziałem mojej mamy.
W jednym z wcześniejszych wywiadów Rusin wyznała, że początki z Kujawą nie były takie obiecujące, jakie mogłyby się wydawać. Podobno Marek traktował Kingę "chłodno", a nawet nazwał ją... "walczącą feministką".
Zwróciłam na niego uwagę, bo potraktował mnie nietypowo, tak trochę chłodno - stwierdziła dziennikarka. Powiedział ze swadą, że jak ktoś jest tak walczącą feministką jak ja, to niech sobie sam radzi.