W przypadku Angeliny Jolie można śmiało mówić o jednej najbardziej spektakularnych metamorfoz wizerunkowych w historii show biznesu. Gdy córka Johna Voighta stawiała pierwsze kroki w Hollywood, robiła wszystko co w swojej mocy, by o niej pisano: Angelina otwarcie opowiadała o seksie, narkotykach i samookaleczaniu się, nie rozstając się przy tym z zawieszoną na szyi fiolką krwi męża. Jolie lubowała się wtedy w mrocznym image'u, najczęściej stawiając na odważne stylizacje eksponujące jej wytatuowane ciało. Wszystko zmieniło się, gdy zaadoptowała swojego pierwszego syna - Maddoxa. Dziś gwiazda ma szóstkę dzieci (w tym trójkę adoptowanych), wybiera tylko te najbardziej lukratywne kontrakty filmowe i stara się trzymać jak najdalej od skandali.
Na przestrzeni lat Jolie świetnie odnalazła się w roli aktywistki i filantropki, dlatego też we wtorek 44-latka spotkała się z peruwiańskim prezydentem Martinem Vizcarrą, z którym omawiała sprawę 400 tysięcy wenezuelskich uchodźców, którzy uciekli z kraju przez panującym tam reżimem Nicolasa Maduro. Angelina miała na sobie skromną, czarną sukienkę z koronkowym wykończeniem i prześwitującymi rękawami, do której dobrała skórzane czółenka i srebrne kolczyki. Uwagę przykuwały delikatny makijaż i poważne miny celebrytki, która dzielnie wywiązywała się z obowiązków ambasadorki dobrej woli UNHCR oraz członkini Rady Stosunków Międzynarodowych.