Edyta Zając ma talent do niefortunnych wypowiedzi w mediach. W najnowszej rozmowie z Super Expressem (zauważcie że wciąż chętnie rozmawia z tabloidami, których podobno tak nie cierpi) prawie jej się udało. Aż do słów: Wybaczcie, ale o 46-latku mam powiedzieć "mój chłopak"?! Dlatego powiedziałam narzeczony i tyle.
Tą wypowiedzią chciała wyjaśnić, dlaczego nazywa Pazurę "narzeczonym", mimo że do zaręczyn nie doszło. Wyszło ciut niezręcznie, chociaż w tym wypadku jezykoznawcy stają po jej stronie:
W przypadku dużej różnicy wieku, jeśli pan jest stateczny, wygląda poważnie, nazywanie go "moim chłopakiem" może wskazywać, że owa pani żartuje sobie z niego. A nie sądzę, by chciała z niego żartować - mówi prof. Jerzy Bralczyk.
Nam też się wydaje, że Zając traktuje wszystko śmiertelnie poważnie. I to chyba właśnie jej największy problem.