Deynn spokojnie może wpisać do swojego pamiętniczka, że rok 2018 był naprawdę przełomowy. Najpierw publiczna awantura z siostrą, później ucieczka do Stanów Zjednoczonych, załamanie się popularności, strata sporej części fanów, a w międzyczasie reklamowanie tzw. "perfumetek", czyli zwykłych podróbek markowych zapachów.
Te ostatnie były dla pogrążonej "influencerki" sposobem na niezły zarobek. Po przerwie spowodowanej awanturą z siostrą Marita Surma wróciła do dzielenia się kodami rabatowymi i namawianiem nastoletnich fanek do kupowania perfumowanych wód "inspirowanych" markami takimi jak Armani czy Chanel.
W piątek Surma podzieliła się informacją, że współpraca z firmą zajmującą się tym procederem została zakończona. Z komentarzy można wywnioskować, że umowa pomiędzy marką a blogerką zakończyła się i nie została przedłużona. Deynn nie dodała jednak, że to nie ona o tym zdecydowała.
Z informacji Pudelka wynika, że Marita nie mogła już liczyć na taką ilość kontraktów jak przed rokiem, ale mimo to łudziła się myślą, że będzie kontynuować żywot "twarzy podróbek". O tym jednak nie było mowy.
W oczach reklamodawcy Marita wypaliła się. Jej pozycja osłabła, a po aferze nie potrafiła odbudować zainteresowania swoją osobą. Nic dziwnego, że firma nie chciała przedłużyć kontraktu. Zwyczajnie im się nie opłacało. Zwłaszcza że kontrakt Deynn był naprawdę kosztowny - dowiadujemy się od osoby z otoczenia blogerki.
Jak myślicie, co będzie reklamowała teraz? Dresy w cztery paski? Tabletki na odchudzanie sprowadzane z Chin?