Krystyna Janda od dłuższego czasu zajmuje się komentowaniem bieżących spraw polityczno-społeczno-obyczajowych. Aktorka ostro krytykuje obecną sytuację w państwie, jako winowajcę wskazując Prawo i Sprawiedliwość. Po wygranej PiS-u w wyborach parlamentarnych trzy lata temu zamieściła w Internecie smutny wpis, w którym wyznała, że "czuje się zagrożona i opluta".
Od tamtej pory samopoczucie Jandy nie tylko nie uległo poprawie, ale jeszcze się pogorszyło. W najnowszym wywiadzie dla Newsweeka, udzielonym z okazji zbliżającego się stulecia odzyskania niepodległości, gwiazda podzieliła się swoimi smutnymi przemyśleniami. Aktorka uważa, że wolność uzyskana w 1989 roku została nam już odebrana, co więcej - sami ją oddaliśmy.
Zawsze wydawało mi się, że są wartości nie do podważenia, a dziś wygrywają podłość, kłamstwo. Małość, interesowność, koniunkturalizm. Jestem rozczarowana tak infantylną nieumiejętnością docenienia tego cośmy od losu dostali. Czy naprawdę nigdy nie zaczniemy uczyć się na własnych błędach? - pyta artystka.
Janda przyznaje, że z powodu swoich wpisów na Facebooku spotyka się z hejtem i agresją.
Gdy obserwuję, jak poniżani są ludzie wybitni, z niekwestionowanym dorobkiem (...), to czuję bezsilność. Gdy ktoś do mnie pisze: "Wypie*dalaj ku*wo", to zastanawiam się, czy ten ktoś zrobił więcej dla Polski niż ja? Założyłam fundację, dwa teatry, którymi mogłaby się pochwalić każda europejska stolica, daję pracę wielu ludziom, 440 aktorom, Gramy 880 razy w roku (...) - chwali się.
Artystka wyznaje z goryczą, że obecnie unika ludzi i jest na "wewnętrznej emigracji", a przyszłość rysuje się dla niej w ciemnych barwach.
Zmierzamy do komunizmu. To ma być kraj katolicko-narodowy. (...) Miała być dyktatura demokracji, a jest zdobyta podstępem dyktatura jednej partii - ocenia.
Janda przyznaje też, co nie jest zaskoczeniem, że sporą część dnia spędza przed komputerem w poszukiwaniu politycznych treści.
Codziennie siedzę po parę godzin w Internecie, czytam jedną i drugą stronę. Aż czasami przychodzi opamiętanie i wtedy pytam samą siebie: "Czy ty nie zwariowałaś?" - opowiada gwiazda.
Aktorka pochwaliła się też swoją wyjątkową wrażliwością.
Zawsze odczuwałam na 120 procent. Moja babcia mówiła, że mam w sobie tzw. święte oburzenie: na kłamstwo, na krzywdę ludzką, na krzywdę zwierzęcia. Takie odczuwanie aż z trzewi - opisuje 65-latka. (...) Teraz czuję się jakbym była chora. Jakbym miała raka, którego nie mam. Takiego mentalnego raka. Czuję, jakby coś się dla mnie skończyło, jakbym straciła nadzieję. Byłam taka dumna z tej nowej Polski...
Mimo że obecna Polska się Jandzie nie podoba, artystka nie rozważa emigracji. Twierdzi, że musi pozostać w kraju dla swojej publiczności.
Doceniacie jej poświęcenie?