Kolejny odcinek Kuchennych Rewolucji został nagrany w Tychach, w restauracji Zorba prowadzonej przez Krystynę. Kobieta wyznała, że nie radzi sobie z prowadzeniem greckiej kuchni.
Przepisy wzięliśmy z internetu - rozbrajająco szczerze przyznała właścicielka, która już na początku odcinka nie wyglądała na pasjonatkę gastronomii.
Kontrowersyjne relacje łączyły managerkę i właścicielkę, które prywatnie "skoczyłyby za sobą w ogień", ale zawodowo zupełnie się nie dogadywały:
Cenię ją jako człowieka, bardzo chciałabym, żeby współpraca znów nam się układała - podkreślała Krystyna.
Problemy zaczęły się już od pierwszej wizyty Magdy w lokalu:
Nie macie klimatyzacji? Żeby jeść, ludzie muszą oddychać - docięła w charakterystycznym dla siebie stylu Gessler.
Szybko okazało się, że zaduch panujący w Zorbie to nie jedyny problem.
Szerszeń jest w magazynie! - zauważyła jedna z kucharek. Owady były powodem zamkniętych okien w restauracji...
W międzyczasie do stołu podano zupę cytrynową - grecki przysmak, który w tyskim wydaniu nie przypadł restauratorce do gustu:
Szpitalna zupka na ryżu. W Grecji nikt by tego nie zjadł - fuknęła.
Ekipa pracująca w restauracji przejęła się jednak obecnością trutnia i wezwała straż pożarną, która przeszukała lokal w celu znalezienia gniazda. Nie obyło się bez ewakuacji, a dramatyzm chwili podkręcała Gessler:
Uciekam, bo to jest coś, czego się boję najbardziej na świecie. Tego się nie spodziewałam! Ukąszenie szerszenia może spowodować śmierć. Zamykamy knajpę! Właścicielka zaniedbała sprawę - krzyczała gwiazda TVN-u.
Na szczęście sprawa została rozwiązana, a Magda dokończyła degustację potraw. Nie było lepiej niż podczas konsumowania zupy.
Mięso jak dla kota z puszki, ryż to mamałyga - wyliczała.
Gwoździem do trumny lokalu był list, który odczytała Magda Gessler. Dotyczył on sposobu funkcjonowania restauracji i mocno krytykował managerkę.
Kłamie, widzi czubek własnego nosa, udaje, że pracuje - przedstawiono w liście.
Tradycyjnie już Gessler postanowiła dokonać konfrontacji pracowników, z której wyniknęło, że managerka jest problemem.
Emilka nie kocha pracy. Czasem z nią jest trudniej niż bez niej. Nie zna się na gastronomii - wyliczały zgodnym chórem kucharki.
Szefowa postanowiła zwolnić przyjaciółkę - managerkę i od tej pory Gessler zaczęła działać na swoich warunkach. Restauratorka podjęła decyzję o zmianie nazwy lokalu na Kalamata Bistro.
Gessler sprawiła, że menu restauracji stało się bardziej greckie: powstała cytrynowa zupa barania, kotleciki jagnięce czy faszerowana papryka.
Restauratorka wróciła do Kalamaty po sześciu tygodniach. Okazało się, że rewolucja się powiodła, a w Tychach można zjeść smaczną grecką kuchnię.