Wygląda na to, że bezkarność księży pedofili wreszcie się kończy. Bieżący rok okazał się przełomowy w tej sprawie. Cierpliwość wiernych i nadzieje, że sam Kościół podejmie skuteczne działania już się najwyraźniej wyczerpały. 26 sierpnia po raz pierwszy w Polsce na ogrodzeniach kościołów zawisły dziecięce buciki, w ramach zapoczątkowanej przez Irlandię akcji Baby Shoes Remember, upamiętniającej ofiary pedofilii, a Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok poznańskiego Sądu Okręgowego, nakazujący Towarzystwu Chrystusowemu wypłatę miliona złotych odszkodowania i 800 złotych miesięcznej renty kobiecie, która jako trzynastolatka była regularnie gwałcona przez katechetę, delegowanego przez zakon do pracy z dziećmi.
Od kilku tygodni cała Polska żyje zaś szokującymi doniesieniami na temat zmarłego w 2010 roku księdza Henryka Jankowskiego. Choć duchowny już w 2004 roku został odsunięty od pełnienia funkcji proboszcza gdańskiej parafii św. Brygidy po oskarżeniach, że dopuścił się molestowania seksualnego dzieci, nowe doniesienia w tej sprawie wstrząsnęły krajem.
Swoje dołożył też Wojciech Smarzowski, kreśląc w filmie Kler przejmujący obraz hermetycznego kręgu patologii, starannie chronionego przez hierarchów, a Tomasz Sekielski kończy właśnie prace nad filmem dokumentalnym o pedofilii w Kościele Katolickim. Materiał, który zebrał, okazał się tak obszerny, że nie dało rady zmieścić go w jednym dokumencie. Żeby poruszyć wszystkie istotne wątki, będzie konieczne nakręcenie serialu.
Równolegle Fundacja "Nie lękajcie się" kontynuuje prace nad raportem o kościelnej pedofilii. Do tej pory znalazły się w nim dane 60 księży oraz zeznania ponad 300 ofiar. W samej tylko diecezji opolskiej, co przyznał w liście do wiernych sam biskup, "uznano i orzeczono winę sześciu kapłanów, którzy dopuścili się co najmniej raz aktu wykorzystania seksualnego wobec osoby małoletniej". Jeśli podobnie było w pozostałych 40 diecezjach w Polsce, to daje łączną liczbę księży 246 pedofilów i setki skrzywdzonych przez nich dzieci. Wymiar sprawiedliwości też powoli przestaje traktować księży ulgowo i w końcu zaczęły zapadać wyroki skazujące.
Teraz na sześć lat więzienia, 140 tysięcy złotych zadośćuczynienia dla dwóch ofiar i pokrycie kosztów sądowych, wynoszących 20 tysięcy złotych został skazany ksiądz Wojciech L. z Gdyni.
35-letni duchowny, pełniący stanowisko opiekuna na obozie harcerskim, latem zeszłego roku dopuścił się molestowania czternastolatka i jego o cztery lata starszego kolegi, wykorzystując swoją funkcję zaufania publicznego.
Jak wynika z sentencji wyroku, odczytanego przez sędzię Annę Miszewską z Sądu Rejonowego w Gdyni, Wojciech L. w obecności młodszego z chłopców obnażał się, nakazywał pokrzywdzonemu zdjąć ubranie, dotykał jego członka, masturbował małoletniego - informuje Dziennik Bałtycki. Duchowny zachęcał też 14-latka do dotykania własnych organów płciowych. 18-latka Wojciech L. dodatkowo miał bić kablem po gołych pośladkach i uciskać go ręką w okolicach intymnych.
Do molestowania dochodziło w pokoju księdza na teranie parafii św. Andrzeja Boboli oraz na wycieczkach harcerskich.
Na szczęście klimat społeczny zmienił się już na tyle, by chłopcy nie obawiali się poskarżyć rodzicom, a ci nie wahali się powiadomić policji. Wojciech L. został aresztowany 7 lipca 2017 roku. Od tamtej pory przebywa w areszcie.
W toku procesu prokurator wnioskował o 12 lat więzienia. Skończyło się na sześciu oraz nakazie wypłaty zadośćuczynienia w wysokości 80 tysięcy złotych na rzecz czternastolatka i 60 tysięcy złotych osiemnastolatkowi. Jednak, mimo że do molestowania dochodziło na terenie parafii, odszkodowanie ma wypłacić nie Kościół jako instytucja, tylko ksiądz z własnych pieniędzy.
Ponadto Wojciech L. został objęty 12-letnim bezwzględnym zakazem zbliżania się do pokrzywdzonych i dożywotnim zakazem sprawowania funkcji związanych z wychowywaniem młodzieży.
Mimo że oskarżony przyznał się do winy, jego obrońcy nie wykluczają apelacji. Wyrokiem rozczarowany jest także prokurator, który wolałby wyższą karę, zwłaszcza że na poczet wyroku księdzu zostanie zaliczony ponad rok, który już spędził w areszcie, więc najdalej za dwa lata będzie mógł wnioskować o warunkowe zwolnienie.