Trudno odmówić Annie Wintour wpływu na historię dziennikarstwa modowego. W 1983 roku Wintour spotkała się z Alexem Libermanem, dyrektorem wydawnictwa Condé Nast, który zaprosił ją do pracy w Vogue po dwukrotnym zwiększeniu pensji. Wintour otrzymała nigdy nieużywany wcześniej tytuł dyrektor kreatywnej i została szefową najważniejszego modowego pisma na świecie.
Jej pozycja do dziś pozostaje niedoścignionym marzeniem wielu aspirujących dziennikarzy zajmujących się modą, a samej Wintour udaje się podtrzymywać wizerunek niedostępnej i zdystansowanej. 69-latka nie podlega też twardym zasadom korporacji, którym ulegać muszą pozostali pracownicy Condé Nast.
Jak donosi Page Six, Anna nie zamierza rezygnować z prywatnej łazienki w biurze firmy mieszczącym się w nowojorskim One World Trade Center.
Mimo iż tacy giganci firmy jak Bob Sauerberg czy Pamela Drucker Mann będą musieli porzucić swoje prywatne gabinety wyposażone w łazienki na rzecz zmniejszania biura, Anny to nie dotyczy - czytamy na stronie.
Będą oni musieli korzystać z publicznych toalet - twierdzi źródło.
Kwestia korzystania z toalety to chyba drażliwy temat dla Wintour. Ostatnio szefowa "modowej Biblii" podczas jednej z gal poczuła potrzebę skorzystania z łazienki. Konieczność okazała się być na tyle pilna, że Wintour wysłała do kolejki swoją asystentkę, by ta sprawdziła, czy... Anna będzie musiała długo czekać. Jak się domyślacie - nie musiała.
Gabinet Wintour to ulokowany na 25. piętrze pokój z pełnym nasłonecznieniem, nowocześnie zaprojektowany i codziennie ozdabiany świeżo ciętymi kwiatami.
Tak trzeba żyć?