Krzysztof Zalewski-Brejdygant, syn znanego aktora i scenarzysty, Stanisława Brejdyganta i brat Igora, scenarzysty i pisarza, autora między innymi Szadzi i Paradoksu, zdecydował się towarzyszyć tacie i bratu we wspólnym wywiadzie dla Gali. Jak ujawnia, od dzieciństwa cierpiał na poważne kompleksy, które stały się siłą napędową jego kariery.
Przede wszystkim chodzi o to, by przekroczyć kompleksy z dzieciństwa - zwierza się w wywiadzie. Nie wiem, skąd się u mnie ta ambicja bierze, ale wiem, że bez niej niewiele bym osiągnął. Zawsze miałem poczucie, że muszę być najlepszy. Nie tylko w muzyce. Nawet kiedy w szkole miałem 150 centymetrów wzrostu, chciałem grać w kosza, a nie miałem przecież szans na sukces. Taka potrzeba sprawdzenia się miewa negatywne konsekwencje. Bo gdy raz zagrasz gorszy koncert, to nie możesz otrząsnąć się z poczucia winy. Ambicja to wewnętrzna siła, która każe nam coś robić.
Stanisław Brejdygant przyznaje, że sam nie wie, skąd się to u Krzyśka wzięło, bo on osobiście był jak najdalszy od wpędzania synów w poczucie winy.
Chwaliłem! - zapewnia. Obaj są utalentowani, więc dlaczego miałbym nie chwalić? Ale też motywowałem do tego, by starali się jeszcze bardziej. Przypomnę coś. Krzysio, wówczas małolat, stworzył amatorski zespół. On, jako gitarzysta, dostał nie dość dobrą recenzję w gazecie. Nie zapomnę, jak posadził mnie na krześle, stanął przede mną z gitarą i dał czadu. Oczywiście nie był z siebie zadowolony.
Aktorstwo, granie, pisanie, to wszystko trzeba wyćwiczyć - wyjaśnia Zalewski. Ale świadomość też nie jest do tworzenia sztuki niezbędna. Jimi Hendrix po kwasie nie miał raczej wielkiej świadomości tego, co gra. Jakaś inna siła nim targała.
Muzyk zapewnia jednak, że nim targa zupełnie co innego niż Hendrixem i nie tylko sam jest grzecznym chłopcem, lecz całe jego towarzystwo takie jest.
Na mieście nie bywam, na imprezy nie chodzę. Na bankietach, na których muszę się pojawić, patrzę na zegarek - ujawnia. Zaprzyjaźniłem się z Dawidem Podsiadłą przy okazji trasy koncertowej "Męskie Granie". Zasady kindersztuby wpoiła mi mama. I nauczyła mnie, że trzeba być zwyczajnie dobrym człowiekiem. Czy wyróżniam się wśród mojego pokolenia? Nie wiem. Moi koledzy też są miłymi chłopcami. Przytrzymują dziewczętom drzwi - zapewnił.