Ilona Łepkowska zdążyła już zasłynąć niechęcią do aktorów, którzy pracują na jej sukces. Jak się wydaje, szczególnie uwzięła się na aktorki, które, jej zdaniem, za bardzo użalają się nad sobą, podczas gdy molestowanie seksualne i gwałty są, zdaniem scenarzystki, normalnym elementem życia zawodowego. Zobacz: Łepkowska o molestowaniu: "Mnie bardziej upokorzyłaby zdrada męża niż komplement, że mam ładne cy*ki"
Z aktorkami, które przez lata pracowały na jej renomę "królowej polskich seriali", łączą Łepkowską raczej szorstkie relacje.
Katarzynę Zielińską nazwała "gorszą aktorką, która nigdy nie zagra wielkiej roli", Małgorzatę Kożuchowską "więźniem swojego wizerunku", Katarzynę Cichopek określiła "aktorką jednej roli", a o Natalii Siwiec powiedziała ciepło "przecież to jest nikt".
Małgorzata Potocka, o której Łepkowska mówiła, że z płaczem żebrała o rolę w Barwach szczęścia, jako jedyna zdecydowała się odgryźć.
Ilona nigdy nie miała dobrego zdania o aktorach - wyznała. Gardzi swoimi pracownikami, gardzi aktorami, dla mnie jest to przypadek bardzo smutny. Zatrudnia piękne kobiety, których nienawidzi.
Kożuchowska ostatecznie zdecydowała się pobrzydzić do roli w filmie Patryka Vegi. Zadowolona Łepkowska uznała to za dowód swoich wpływów w branży filmowej i umocniła się w przekonaniu, że aktorzy i aktorki spełniają jej życzenia na kiwnięcie palcem. Zadowolona z efektu, jaki udało się osiągnąć u Kożuchowskiej, uwzięła się na Małgorzatę Sochę.
Chciałabym, żeby teraz ona dostała od jakiegoś reżysera propozycję roli wbrew swojemu wizerunkowi - ogłasza w Fakcie. Żeby też się w pewien sposób oszpecić, zszargać. Żeby była zmuszona do zrzucenia swojego ładnego kostiumiku. Bo uważam, że ma talent, tylko nie ma szansy go pokazać. Każdej aktorce, która ciągle gra takie same postaci, są potrzebne podobne zabiegi, jakim się ostatnio poddała Małgosia Kożuchowska. Liczę, że nadejdzie moment, że zacznie to się w naszym kinie zmieniać.