Ilona Łepkowska ma już wyraźnie dość komentarzy Agnieszki Fitkau-Perepeczko, która od czasu pozbawienia przez nią roli w M jak miłość, publicznie oskarża ją o celowe zniszczenie jej kariery. Rzeczywiście, aktorce nie zostało wiele poza wspomieniem roli Simony i pamiątkami po mężu sprzedawanymi na aukcjach internetowych.
Niedawno w desperacji posunęła się do tego, że oskrażyła na łamach Faktu: Łepkowska płaci za szykanowanie mnie! Ona nie może znieść mojej osoby. Widzowie co chwila pytają mnie, kiedy wracam do serialu. Ale co ja mam powiedzieć? Niech ją zapytają. (Zobacz: "Łepkowska płaci za szykanowanie mnie!")
Jej była koleżanka twierdzi, że tym razem przesadziła. I zapewnia, że obecny producent M jak miłość, a prywatnie jej przyjaciel, Tadeusz Lampka, nigdy jej już nie zatrudni:
W momencie, kiedy dowiedziała się, że, jakby to powiedzieć, prywatnie, ponieważ nie był jeszcze napisany żaden odcinek, w którym ona miałaby wyjechać dokądkolwiek, zrobiła taki dym, między innymi za pośrednictwem mediów - wspomina Łepkowska w wywiadzie z wideoportalem. Po pierwsze, ma jakieś dziwne zakulisowe wiadomości o planach scenarzystów, co mi się bardzo nie podoba, bo już te rzeczy powinny być trochę trzymane w tajemnicy, a już na pewno przed aktorami, bo nic dobrego nie wynika z tego, jeżeli aktorzy zbyt dużo wiedzą. Druga sprawa, zaczęła to mówić od razu w formie komentarzy bardzo nieprzyjemnych pod adresem czy moim, czy współproducenta Tadeusza Lampki.
Zaczęła dawać wywiady, w których tak naprawdę mówiła rzeczy, które nadawały się do podania jej do sądu i myślę, że ona wielokrotnie podczas swojej pracy w serialu, jej postać wyjeżdżała do Niemiec, na dłużej czy na krócej. To nie był żaden powód do tego typu awantury. Ale po tej awanturze zobaczyliśmy, że gdzieś tutaj troszeczkę została zachwiana proporcja pomiędzy aktorką, która lubi swoją postać, a osobą, która nie przebierając w środkach walczy o swoją rolę. (...) Mój przyjaciel Tadeusz Lampka, współproducent wcześniej a obecnie jedyny producent "M jak miłość", nie będzie chyba chciał z panią Agnieszką współpracować. Tak mi się wydaje.
Łepkowska poważnie rozważała nawet podanie Perepeczko do sądu. Postanowiła jednak nie dawać jej pretekstu do kolejnych wywiadów:
Myślałam o tym i prawnicy, z którymi się konsultowałam, po takiej publikacji, chyba w "Fakcie", gdzie było napisane, że podobno płacę gazetom, żeby pisały o niej źle i zawiązałam rodzaj spisku razem z Niną Terentiew i Edwardem Miszczakiem, żeby zniszczyć ją jako aktorkę, to że to jest zniesławienie i to się kwalifikuje do sądu, ale myślę i powtórzę to jeszcze raz, że nad takimi rzeczami trzeba przejść do porządku dziennego, co najwyżej wyciągnąć wnioski, żeby z taką osobą nigdy już nie pracować. Jeśli ona się w taki sposób zachowuje, wobec producentki, ma prawo mnie nie lubić, ale jednak to, kim jest teraz, jej popularność, jest jednak, przez te cztery lata pracy w serialu. Więc, jakbyśmy na to nie patrzyli, coś przez to zyskała. I to nawet bardzo dużo, bo i pracę, i pieniądze, i miłość fanów przede wszystkim, więc myślę, że powinna być wdzięczna. Ale pomyślałam sobie, że pani Agnieszka Perepeczko lubi być obecna we wszystkich mediach i taki proces byłby pretekstem do takiej obecności i najlepszą karą dla pani Peprepeczko będzie nie dawać jej takiej okazji.