Jolanta Rutowicz żali się dziś na łamach Faktu, że została napadnięta pod swoim domem przez "bandę dresiarzy". Twierdzi, że nastraszyli ją i ścigali samochodem... Tym razem to podobno nie żart. Wierzycie?
Zaczaili się na nią pod domem - przytacza jej relację tabloid. Jolanta swoim czarnym BMW podjężdża pod budynek. Kiedy parkuje samochód, nagle oślepiają ją reflekroty samochodu, który stoi tuż obok. Siedzący w środku mężczyzna rusza z kopyta i próbuje zajechać jej drogę. Na fotelach siedzi trzech innych zakapturzoych typów. To nie wszystko. Przez okno widzi kilku wyrostków bignących w jej stronę...
Byłam przerażona, nie wiedziałam, co mam robić - opowiada wstrząśnięta Rutowicz.
Podjęła więc "rozpaczliwą próbę ucieczki", korzystając z tego, że silnik jej samochodu ciągle pracował. Jak twierdzi, zawróciła i ruszyła w kierunku najbliższego komisariatu, gubiąc pogoń, która zorientowawszy się, dokąd zmierza, zaczaiła się w jednej z bocznych uliczek.
Policjanci niezbyt przejęli się faktem, że właśnie ktoś próbował na mnie napaść - żali się Jola. Choć bardzo o to prosiłam, nie chcieli odwieźć mnie do domu.
Cóż, ciężko sobie na to zapracowała na to, żeby nie traktować jej poważnie. Przecież dwa tygodnie temu wygłupiała się na łamach Faktu pozorując "porwanie" jakiegoś konia (zobacz: Koń Rutowicz "odbity z rąk porywaczy")
.
Rutowicz zapewnia, że tym razem mówi śmiertelnie poważnie. Twierdzi, że kiedy po opuszczeniu komisariatu znowu podjechała pod dom, złoczyńcy nadal się tam czaili. Wróciła więc na komisariat. Powiedziałam, że nie wyjdę jeśli ktoś nie odwiezie mnie do domu. Byłam roztrzęsiona - wspomina.
W końcu o 4 nad ranem dopięła swego. Funkcjonariusze odwieźli ją do domu, pod którym... nie było nikogo. Policja potwierdza, że Rutowicz zgłosiła napaść. Po zgłoszeniu patrol interwencyjny pojechał na miejsce zdarzenia, ale nikogo tam nie zastał - informuje dyżurny komendy.
Dziwne, że jej nowy chłopak-ochroniarz nie pomógł... Przypomnijmy:"To jest mój prywatny ochroniarz! Przy nim czuję się jak prawdziwa gwiazda."
Fakt publikuje nawet "symulację" ataku - tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, że było groźnie. Na rysunku widzimy czterech "dresiarzy" (z wyglądu raczej hip-hopowców) okładających pięściami BMW Joli... To już jakaś komedia: