W przedostatnim odcinku 18. sezonu Kuchennych rewolucji Magda Gessler odwiedziła Toruń. W samym centrum znajduje się niewielki bar serwujący dania kuchni indyjskiej o wdzięcznej nazwie "Masala Twist", którą prowadzą Nepalczycy: Ram i Prajwal. Obaj pracowali w gastronomii w Indiach i Dubaju, jednak to w Polsce postanowili otworzyć własną knajpę po kilku wspólnie przepracowanych latach. Niestety, zakup lokalu pochłonął ich prawie całe fundusze więc nie zostało im już na wykończenie wnętrza lokalu. Kucharze sądzili, że kuchnia sama się obroni. Niestety, tak sie nie stało. W restauracji pracuje również Sara, która skończyła technikum gastronomiczne. Przez długi czas była stałą klientką knajpy, aż w końcu właściciele zaproponowali jej pracę.
Magda Gessler wkroczyła do restauracji dziarskim krokiem i już od wejścia uderzyła ja fala gorąca:
Uuu, pachnie Wschodem. Gorąco jest okropnie. Jak możecie pracować w takim upale? Okno się nie otwiera? - zaczęła i zajęła miejsce przy stoliku.
Kelnerka Sara podała restauratorce kartę, która już na wstępie swoją objętością przeraziła restauratorkę:
Nie wiem, jak w takiej małej knajpie można serwować tyle dać. Karta jest jak książka telefoniczna - skomentowała i zamówiła zupę tajską z krewetkami, samosę, herbatę indyjską, sos miętowy z chlebkiem papadam, pad thai i chicken tikka masala:
To jest czysta farba - zaczęła ocenę od zielonego sosu i przeszła do kolejnych dań: Zupa jest słodka, dziwna. To jest pod Polaków? - zapytała Gessler, niestety, nie uzyskała odpowiedzi.
Nadszedł czas na dania główne. Jako pierwszy został podany pad thai, a zaraz po nim indyjskie wariacje na temat kurczaka:
Jeszcze tak słodkiego pad thaia nie jadłam, jak deser. Chicken tikka masala to sam barwnik. Dlaczego dodajecie barwnika do sosu pomidorowego? Ten kolor to jest po prostu skandal - mówiła próbując kolejnych dań.
Na drugi dzień Gessler postanowiła poszukać innych indyjskich restauracji. Niestety, okazało się, że barwniki spożywcze są równie popularne w innych knajpach serwujących dania tej kuchni.
Następnie Magda Gessler zajrzała do kuchni:
To miejsce czystością nie grzeszy. Tu jest syf i malaria. To jest tak gruby tłuszcz, tego się nie da nawet pokazać. To nożem trzeba oskrobać. To jest tragedia. Koloranty do wyrzucenia w d*pę jeża. Żaden smar nie śmierdzi tak jak ten ryż - krzyczała Gessler wyrzucając kolejne rzeczy do śmietnika.
Nastepnie restauratorka poprosiła o przeczytanie składu dodawanych do jedzenia barwników. Kiedy właściciele uznali, że nie ma w nich niczego szokującego, Gessler kazał im je zjeść:
Proszę, jedzcie to. Dajecie chemię, uważacie, że ona nie jest trująca, to proszę, zjedzcie to - mówiła.
Właściciele restauracji odmówili zjedzenia kolorowych proszków. Gessler opuściła restaurację i zagroziła, że to koniec rewolucji, jeśli kuchnia nie zostanie posprzątana. Kolejnego dnia Magda przyszła skontrolować postęp prac porządkowych. Niestety, pracownicy nie poradzili sobie z brudem.
To miejsce kwalifikuje się do tego, żeby je zamknąć - powiedziała.
Kelnerka Sara postanowiła przejąć inicjatywę i zaczęła wydawać polecenia swoim szefom, aby przyspieszyć prace porządkowe. Gessler w ramach pomocy przyprowadziła ekipę sprzątającą i ogłosiła zmiany:
To miejsce mimo że jest bardzo małe, będzie szlachetnie potraktowane. Różowe ściany, egzotyczne rośliny, palmy. To miejsce będzie się nazywało Żar Tandoori. Będziemy serwować samosy, jedne z baraniny, drugie z ziemniaków, sos miętowy, kurczak butter chicken w pomidorowym sosie, a potem będą rzeczy z tandoori, jagnięcina, kurczak, marynowane w jogurcie - zaproponowała, na co właściciele ochoczo przystali.
Na promocję zostały przygotowane indyjskie pierożki w dwóch wersjach: mięsnej i wegetariańskiej, która przyciągnęła gości na wieczorną kolację. Dania serwowane w Żarze Tandoori bardzo smakowały gościom.
Po kilku tygodniach Magda przyjechała sprawdzić, jak sobie radzą małe Indie w centrum Torunia. Niestety, w kilku daniach nadal dało się wyczuć nadmiar cukru. Ostatecznie jednak rewolucje można uznać za udaną.
Zamierzacie odwiedzić Żar Tandoori?