Pamiętacie, jak rok temu Justyna Steczkowska walczyła z Anią Guzik w finale Tańca z gwiazdami? Po jej stronie stanął wtedy publicznie jej "przyjaciel", Tomasz Jacyków. Stwierdził na łamach Super Expressu, że Guzik jest za gruba na ładny samochód:
Jusa jest mała, drobna, zgrabna - przekonywał. Bardzo bym chciał, żeby wygrała. Taki mały samochodzik o wiele lepiej pasuje do drobnej brunetki niż zwalistej słowiańskiej blondyny. Dla niej lepszy byłby jakiś duży samochód.
Ta wypowiedź przyczyniła się do jej przegranej. Ale dobiła się sama Justyna stwierdzając, że "już wygrała ten program" (przypomnijmy:Steczkowska przegrała życie!). Potem było już tylko z górki, żałosne wywiady w prasie, Ranking gwiazd, a teraz publiczne ośmieszanie się co piątek w Dwójce. Nic dziwnego, że Jacyków nie chce być już kolegą Justyny. Woli Dodę. Zapytany przez Show o powody ich spięć na antenie, oskarża Steczkowską. Twierdzi, że jest sama sobie winna, bo to ona pierwsza sprowokowała Dodę i nie ma z nią żadnych szans:
Zaczęło się chyba od tego, że w "Jak ONI śpiewają" Edyta Górniak powiedziała coś pod adresem Dody. A że Justyna oraz Edyta to koleżanki, poszło dalej - wspomina Jacyków w rozmowie z Show. Justyna sobie z Dodą nie radzi i nie poradzi, a sama to zaczęła.
Osoby pracujące przy produkcji potwierdzają, że cały czas chodzi rozstrzęsiona, bo zaczepki Dody to nie tylko to, co leci na wizji. W przerwach jest jeszcze gorzej, a Steczkowska jest cały czas spięta i nie wie, czego się spodziewać. Ostatnio najbardziej rozsierdziło ją, gdy Doda zawołała do niej, już lekko zdenerwowanej: _**Zobaczcie, zobaczcie, lekarstwa przestały działać!**_
Stara się zachować twarz i panować nad emocjami, ale sytuacja z Dodą wiele ją kosztuje - mówi jeden z pracowników Rochstar. Wielkim pocieszeniem jest dla niej fakt, że oprócz konferansjerki może w programie śpiewać.
Marne pocieszenie. Te przesłodzone wstawki są przecież najgorsze.