We wrześniu tego roku w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa rozpoczął się proces w sprawie mrożących krew w żyłach wydarzeń z marca 2017 roku. Zaczęło się od awarii wodociągów na osiedlu przy ulicy Melonowej na warszawskim Wilanowie. Firma wodno-kanalizacyjna zwiozła na miejsce awarii kosztowny sprzęt, ale nie udało się zakończyć naprawy w jeden dzień. Na miejscu awarii został pracownik, który, ze względu na panujący chłód, siedział w swoim samochodzie. I wtedy do akcji wkroczył rozjuszony Rafał O. z siekierą.
Kazał mi spie*dalać z tego miejsca, zaczął grozić, że zniszczy mi samochód - wspominał wstrząśnięty mężczyzna w Super Expressie. Podszedł do agregatu i z całym impetem uderzył w znak, przebił siatkę, uszkodził agregat.
Pracownik firmy wodno-kanalizacyjnej wezwał policję. Kiedy funkcjonariusze przybyli na osiedle, wydawało się, że Rafał trochę się uspokoił. Jednak kiedy odjechali, wyszło na jaw, że potrzebował tylko czasu na zmianę stylizacji. Po północy zaatakował ponownie, tym razem w przebraniu Rambo. Zostawił w domu siekierę i tym razem, dla odmiany, groził nożem.
Przybyli na miejsce funkcjonariusze odbyli z nim dwugodzinną rozmowę z jego mieszkaniu. Początkowo Rafał tłumaczył, że nosi ze sobą siekierę, gdyż po okolicy kręcą się dziki, jednak z czasemprzyznał się do winy i przeprosił za swoje zachowanie.
Postawiono mu zarzut napaści z użyciem niebezpiecznych narzędzi oraz gróźb karalnych. I kiedy wydawało się, że wszystko idzie w kierunku zakończenia procesu, Rafał O. nieoczekiwanie zmienił zeznania, o czym pisze Super Express.
Policja zmusiła mnie do przyznania się do winy - oznajmił w sądzie, dodając, że funkcjonariusze ukartowali spisek z prokuraturą. Poddał także w wątpliwość tożsamość zeznającego przeciwko niemu pracownika firmy.
Dodał, że za pierwszym razem obecny był inny mężczyzna niż ten, który go pozwał - ujawnia w Super Expressie adwokat ofiary Rafała.